Ważne!
Wiem, że niektórym osobom może się nie spodobać to co teraz napisze. Postanowiłam nie pisać Dramione, bo pewne nie będę mieć czytelników, ale nie oto chodzi. Wolę zbudować własną opowieść na podstawie własnych bohaterów. Kocham czytać o tej parze, tylko ja jakoś nie dam chyba sobie z tym rady, ale też zaczęłam pisać własne opowiadania i mam bardzo dużo pomysłów na następne. Poza tym mam ten blog i jestem z niego zadowolona. Nie będę w nim pisać o Dramione, a jednocześnie swoich wymyślonych opowiadań, bo musiałabym zrobić osobny blog, a po prostu wiem, że jak zrobię drugiego to jednego po pewnym czasie będę musiała zawiesić, także zrezygnowałam z tej pary. Bardzo lubię czytać wasze opowiadania o Dramione i nie zrezygnuje z tego :). Mam nadzieję, że będziecie dalej czytać moje rozdziały...
Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.
Rozdział zbetowała
Katja
******
Kilkanaście kilometrów od ulicy
Long Acre stał rozwalony, nieprzyjemny i stary dom. Nawet za dnia wydawało się, że mieszkają w nim jakieś nadludzkie istoty. Nikt nie wiedział, że zapuszczony dom to tylko przykrywka. Ukrywali się tam trzej mężczyźni, którzy ubrani
byli zawsze w ciemne peleryny. Miały one czarne jak węgiel kaptury,
które były ich nieodłączną częścią. Nikt nie widział nigdy twarzy tajemniczych ludzi. Nie
wychodzili za dnia na ulicę. Lubili ciemność i tego nie ukrywali. Knuli spisek,
który mógł być wielkim zagrożeniem dla wielu osób, a zwłaszcza jednej
dziewczyny, która niczego się nie spodziewała.
Jak zawsze siedzieli naprzeciw siebie, lecz tym razem towarzyszyła
im kobieta.
- Nareszcie
się zemszczę na tej paskudnej żmii. Nic i nikt mnie nie powstrzyma! Pomogę wam
ją zdobyć, tylko mam jeden warunek…
***
Zmartwiona Alex stała przed
domem przyjaciółki. Czekała i pukała, lecz na nic się to zdało. Po kilku
minutach wsiadła do samochodu z zamiarem udania się do Eddiego. Może tam
znajdzie Anne? Dojechawszy na miejsce, wysiadła z auta, rozkoszując się
zapachem nadchodzącej zimy. Weszła powoli po schodach, coraz szybciej
oddychając. Było to przyczyną stresu. Bała się, okropnie się bała, że jej tam
nie ujrzy. Wzięła głębszy oddech i zapukała. Nikt długo nie nadchodził. Stała
tak, przygryzając z emocji wargę. Wreszcie usłyszała kroki. Drzwi otworzyła
jej uśmiechnięta Ann. Od razu spojrzała jej w oczy, które błyszczały
przeogromnym szczęściem. Jeszcze nigdy nie widziała jej tak radosnej. Alex szepnęła
ciche przepraszam, po czym odwróciła głowę. Było jej głupio, ze tak na nią
naskoczyła. Szatynka przytuliła ją, mówiąc:
- Wybaczam.
Dzięki tobie odważyłam się powiedzieć całą prawdę Eddiemu. Zajmie się
dzieckiem, nawet jeśli to nie będzie jego. Wiesz? Gdy w końcu mu to wyjawiłam
to myślałam, że zostanę sama z maluchem. Na szczęście nie jestem sama i mam
ciebie.Jakby ci to powiedzieć... Nie jest tutaj osoba specjalnie przez ciebie
lubiana. Nie chcę cię wyrzucać! Co to to nie, ale nie za bardzo go darzysz
sympatią - mówiła z posępną miną, aby potem, gdy już wejdzie do środka nie
było, że ją nie uprzedziła.
Alex weszła do mieszkania. Nie
bała się Dominica. Jeżeli musi przeprowadzić z nim konwersację to zrobi to z
klasą i nie będzie uciekać. Nie da mu satysfakcji.
Nie tym
razem
Zobaczyła go siedzącego z tyłu
drzwi, dlatego nie zauważył jej wejścia. Lecz gdy Eddy podniósł wzrok na nią,
on niestety też. Serce drgnęło jej na jego widok. Nic nie mogła poradzić, że aż
tak na nią oddziaływał.
Usiadła dumnie na krześle,
niestety jak to zawsze prześladujący ją pech, naprzeciw Dominica. Mocno
zaciskała na spódniczce ręce, które były spocone od nadmiaru stresu. Spotkanie
dłużyło jej się niezmiernie. Najchętniej poszłaby stąd jak najdalej, lecz musiała sprostać
zadaniu. Po kilkunastu minutach, nie wytrzymała napięcia i ruszyła na balkon,
wcześniej nikogo nie powiadamiając. Wszyscy zaczęli ją nawoływać i szukać, lecz
niczego nieświadoma, Alex stała na balkonie, patrząc od dłuższego czasu w jeden
wbity punkt. Rozmyślania przerwał jej Dominic, który postanowił wyjść na świeże
powietrze. Niestety wybrał balkon ku zawodzie Alex. Bała się konfrontacji z
nim. Od dłuższego czasu, w myślach wymyślała rozmowę , ale teraz nie mogła
wypowiedzieć słowa. Dużo wyrazów cisnęło jej się na język, lecz nie mogła ich
wypowiedzieć. Jednym słowem się zacięła. Chłopak stał tak, przypatrując się jej.
Widział, jak zaczyna się denerwować. Nie chciał, aby była na niego zła. On tylko
pragnął, by w końcu zobaczyła w nim coś więcej niż kolegę, przyjaciela. Wątpił
w to, że jest nawet jej kolegą, lecz nie poddawał się. Z dnia na dzień miał
coraz większą nadzieję. Musiał o nią zawalczyć. Kochał ją, to było pewne, jednak
musiał ją do siebie przekonać, a to nie będzie proste...