22 czerwca 2014

Rozdział XXV

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

Zachęcam do zadawania pytań: http://ask.fm/Amy25082

******

Opierałam głowę o silne ramię Dominica. Było mi tak dobrze. Nie chciałam niczego zmieniać. Niech pozostanie tak na zawsze… To niestety marzenia, które się nie spełnią, lecz jak każdy, miałam cichą nadzieję, że jednak da się coś zrobić.
   Poczułam delikatny ruch mojego chłopaka. Rozkoszowałam się tymi czynami. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę zakochać się na zabój w Dominicu Whitmanie. Czas zmienia ludzi, marzenia, a także uczucia. Teraz wiem, że dorosłam do posiadania mężczyzny. Mojego mężczyzny… Zabrałam głowę z jego ramienia, odwracając twarz w stronę chłopaka. Był wyraźnie zamyślony. Chciałam, aby na mnie popatrzył, zwrócił uwagę, lecz nic nie działało,  żadne lekkie szarpnięcie. W końcu chciałam pocałować go w policzek, lecz on odwrócił głowę. Natrafiłam na usta. Były słodkie jak malina. Z ogromną delikatnością muskały moje, które spragnione czułości domagały się więcej i więcej. Subtelny całus przerodził się w głęboki i pełen namiętności pocałunek. Czułam, jak palce Dominica natrafiają na bluzkę. Ściągnął ją, rzucając w najdalszy kąt pokoju. Następnie przeszkodził mu mój stanik, który miał już odpinać. Wiedziałam, że brunet jest rozpalony, ale przeszkodziłam mu w tym, namiętnie całując. Teraz była moja kolej. Składałam delikatne całusy na jego nagiej klacie. Tak jak myślałam, szatyn nie wytrzymał. Teraz ja znajdowałam się pod nim. Zaczął całować mnie po szyi, a potem coraz niżej i niżej. Miał już wreszcie rozpiąć biustonosz, gdy ktoś wszedł do pokoju. Z szybkością karabinu maszynowego odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu.
   - Ups… Przepraszamy, że wam przeszkodziliśmy. – Eddy i Ann mieli już zamiar wyjść, ale ja ich zatrzymałam, szybko wskakując pod kołdrę. Dominic nie przejęty wtargnięciem gości, szybko mnie przytulił, zaczynając dyskusję o jego stanie z przyjacielem. Zmieszana odwróciłam twarz, nie mogąc dłużej patrzeć w oczy Ann. Nie powinna tego widzieć.
   - Alex, możemy porozmawiać? – zapytała, a ja wreszcie podniosłam wzrok. Kiwnęłam głową. Przyjaciółka przyniosła mi lekko pogniecioną bluzkę leżącą tam, gdzie rzucił ją Dominic. Szybko włożyłam ubranie na siebie, po czym udałam się na korytarz, wcześniej wyjaśniając Dominicowi powód, dla którego muszę go na chwilę opuścić.
   Wyszedłszy na korytarz, od razu przeszłam do rzeczy.
   - O co chodzi? – zapytałam, próbując zdobyć się na uśmiech.
  - Eddy zaproponował mi wspólne mieszkanie i chciałam się zapytać, czy mogę przyjąć jego zaproszenie. Wiem, przez teraz przechodzisz, dlatego jeżeli chcesz, mogę zostać. – Od razu jej przerwałam, mówiąc:
  - Nie ma mowy. Jedźmy do domu, pomogę ci się pakować. – Uśmiechnęła się do mnie, na co odpowiedziałam jej tym samym.
   Weszłam do sali, w której leżał Dominic, pokrótce wyjaśniłam mu wszystko. Pożegnałam go krótkim całusem, po czym wraz z Ann wyszłam ze szpitala, kierując się w stronę samochodu przyjaciółki.

   Nawet nie doszłyśmy do niego, gdy drogę przeciął nam pewien mężczyzna, którego nie znałam, lecz Ann chyba tak, biorąc pod uwagę jej wystraszony wzrok.

******

Teraz, gdy czytam to po raz setny zauważyłam, że pełno w tym rozdziale niedomówień. Nie podoba mi się i nic z tym nie zrobię już niestety... Jak zacznę pisać wszystko od początku to pewnie całą fabułę pozmieniam, a przecież mam już zakończenie... :D Właśnie apropos zakończenia... Zostały nam jeszcze tylko cztery rozdziały plus epilog. Trudno będzie mi się rozstawać z tymi bohaterami, ale kiedyś muszę... Nie mogę tego niezbyt dobrego opowiadania ciągnąć w nieskończoność... 
Rozdział dedykuje Marianne. Tak, wiem, że są bardzo krótkie rozdziały, aczkolwiek wtedy, kiedy to pisałam nie stać było mnie na dłuższe :). Dziękuję za to, że w ogóle zdecydowałaś się wejść na mojego bloga! :)
Życzę wszystkim miłego dnia ;)

8 czerwca 2014

Rozdział XXIV

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

Zachęcam do zadawania pytań: http://ask.fm/Amy25082

******

Weszłam do sali, w której leżał mój ukochany. Poraziła mnie przejrzysta biel, która była nieodłączną częścią  pokoju. Nie lubiłam tego koloru, kojarzył mi się ze śmiercią, choć czasami mówiłam, że przypomina mi spokój i czystość. Tak, to jedna z cech szpitala. Wszędzie było czysto, nie znalazłam żadnego śladu kurzu. Nie wierzyłam w to. Czyżby tak dbali o zdrowie pacjentów? Nie domagając się, odpowiedzi zajęłam umysł wsłuchiwaniem się w miarowy oddech Dominica. On mnie uspokajał. Innym mogłoby się wydawać to dziwne, ale nie mnie. Dzięki temu uwierzyłam, że on może wyzdrowieć. Usiadłam powoli, aby nie zbudzić mężczyzny. W tej chwili potrzebował spokoju i odpoczynku. Odruchowo chwyciłam go za dłoń. W ułamku sekundy myślałam, że się obudzi, lecz na szczęście tylko przekręcił się na bok. Bardzo mnie zdziwił ruch, jaki później nastąpił. Ścisnął moją dłoń, która niedawno gościła w jego ciepłych palcach. Wystraszona tym nagłym ruchem chciałam ją odtrącić, lecz jego ręka mi na to nie pozwoliła. Przyciągnął mnie do siebie, szepcząc:
   - Proszę, zostań. - Jego błagalny, prawie niedosłyszalny szept sprawił, że na nowo odrodziła się we mnie nadzieja, która tym razem nie miała umrzeć…
Położyłam się obok niego, wsłuchując w  miarowe bicie serca. Chyba od zawsze się chciałam do niego przytulić, to mi dodawało sił. Pragnęłam już na zawsze być w jego ramionach. Były takie ciepłe i bezpieczne. Nie chciałam ich opuszczać.
   Od małego marzyłam o miłości z wieloma przeszkodami, gdzie na na końcu zakochane w sobie po uszy osoby wpadają w swoje objęcia. To miał być happy end, a teraz nie wiedziałam, co z tego wyniknie. Strasznie się bałam o niego, nie chciałam, aby cierpiał. Pragnęłam tylko miłości z jego strony i poświęcenia, ale na pewno nie tego. Nie miałam już ochoty nad tym rozmyślać. Zaczęłam się wpatrywać w uśpioną twarz Dominica, by tylko nie pomyśleć o tym, co mogłoby się stać… Zajęłam umysł jego wyglądem. Chciałam zapamiętać te rysy na zawsze. Jeżeliby się coś stało, ja miałabym je w pamięci. Nawet nie musiałam się ich uczyć, już pozostały mi na zawsze we wspomnieniach.
   Nie wiedziałam ile, tak leżałam obok niego. Było mi tak przyjemnie, że nie odmierzałam czasu. Cieszyłam się jego bliskością, która za niedługo mogła zostać mi odebrana.
   Gdybyśmy się spotkali w innych okolicznościach, na pewno zauważyłabym to wcześniej. Być może teraz leżałby w swoim łóżku cały i zdrowy, a ja byłabym szczęśliwą narzeczoną. W tej chwili byłam bezsilna, nic nie mogłam poradzić na cisnące się do oczu łzy. Pozwoliłam im swobodnie płynąć. Nie zwracałam uwagi na coraz głośniejszy szloch. Nie przejmowałam się tym, że obudzę Dominica, ani możliwością przybycia lekarzy, którzy mogą usłyszeć płacz. Po pewnej chwili poczułam obejmujące mnie ramiona. Po raz kolejny tego dnia poczułam się bezpiecznie. Brunet zaczął mnie uspokajać. Z upływem czasu doszłam do siebie. Po moim żałosnym występie nie czułam się zbyt komfortowo. Chciałam ukryć zmieszanie, które pojawiło się na mojej twarzy, lecz mężczyzna zauważył to wcześniej.
   - Proszę, nie zakładaj tej maski. Kocham cię taką, jaka jesteś, nie musisz ukrywać swoich uczuć przede mną. Nie zniosę tego. Musimy porozmawiać. Wiesz, jak bardzo cię kocham, lecz ja nie jestem pewien, co ty czujesz do mnie. Nie chcę, abyś kłamała ze względu na chorobę. – Popatrzył na mnie uważnie, po czym dodał: – Z pewnością się o tym dowiedziałaś. Jesteś przebiegła i szybka, co w tobie najbardziej lubię, ale Twoją najlepszą cechą jest ta twoja cholernie denerwująca zadziorność – powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
   - Kocham cię. – Chciał mi przerwać, lecz ja go uciszyłam gestem dłoni. – Już od dłuższego czasu to do ciebie  czuję, lecz bałam ci się do tego przyznać. Cały czas zastanawiałam się czy będziesz się śmiał, gdy nadejdzie ten moment. Teraz wiem, że nie mógłbyś tego zrobić, lecz ja nadal nie wiem, czego mam od ciebie oczekiwać. Najbardziej się boję, że gdy to wszystko minie, znikniesz z mojego życia, nie wyjaśniając przyczyny. – Mój głos  się załamał.
   - Kotku – rzekł, przytulając mnie do siebie jeszcze bardziej. – Uwierz w miłość.


******


Ważne!
Tym razem rozdział sprawdzony :D
Proszę informować mnie o nowych rozdziałach w zakładce "spam", ponieważ potem wszystko mi się miesza... Jeden pisze pod rozdziałem, drugi na asku, a trzeci jeszcze gdzie indziej... Proszę, nie róbcie zamieszania ;). Każdy rozdział przeczytam, lecz informacje o nowych rozdziałach zostawiajcie w spamie, bo potem zapominam. 
Rozdział dedykuje Danielciax. Jestem Ci ogromnie wdzięczna za te  wszystkie wspaniałe komentarze! Komentujesz każdy mój rozdział, a inni nawet nie wytrzymali trzech :D. Dziękuje :)
PS Wiem, że mam duże zaległości u Was postaram się w jak najkrótszym czasie je nadrobić :)