6 lipca 2014

Rozdział XXVI

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

Zachęcam do zadawania pytań: http://ask.fm/Amy25082

******

Nie wiedziałam, co się dzieje. W pewnej chwili podejrzany facet ubrany w ciemny płaszcz sięgający do kolan odepchnął mnie, przyciskając moją przyjaciółkę do najbliższego samochodu. Patrzyłam na dalszy rozwój sytuacji, obmyślając plan, w którym mogłabym ją jakoś uratować. Byłam tylko kobietą, a on silnym mężczyzną, więc miałam mniejsze szanse na zwycięstwo. Musiałam jednak spróbować, by chociaż odwrócić jego uwagę. Zebrałam wszystkie siły, po czym najmocniej, jak potrafiłam, odepchnęłam go. Niczego niespodziewający się mężczyzna niebezpiecznie się zachwiał. Wzięłam zszokowaną Ann pod rękę i szybko pociągnęłam w stronę pojazdu.
Oszołomiona dziewczyna siedziała już bezpiecznie w samochodzie. Na jej twarzy wciąż widniało przerażenie. Jechałam szybko, lecz tak, aby nie złamać przepisów. Po pewnym czasie w lusterku wstecznym zobaczyłam ścigający nas samochód. Przyspieszyłam, z zadowoleniem uznając, że dziwny typ, który gnębił moją przyjaciółkę został daleko w tyle.  Już nie zwracałam uwagi na prędkościomierz, na którym z pewnością widniała duża liczba. Chciałam tylko, aby mężczyzna przestał nas ścigać. Po pewnym czasie zniknął w ciemności.
   Dojechawszy na miejsce, od razu popędziłyśmy do drzwi. Zamknąwszy drzwi na klucz, odetchnęłyśmy z ulgą. Po pewnym czasie przerażenie w oczach Ann minęło.
Wraz z Ann weszłam na górę, gdzie miałam jej pomóc w spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy do walizki. Nie obyło się bez zabawy. W pokoju panował okropny bałagan. Wszędzie walały się rzeczy Ann, które wyrzucała z szafy. Znalazłyśmy nawet stary strój klauna, który niegdyś jej  tato zakładał na urodzinach dziewczyny, gdy była malutka. Nie wiedziałam, czemu tam się znalazł. Szatynka przymierzyła strój, po czym przemierzyła pokój, jak modelka na wybiegu. Potem zaczęła się wygłupiać. Weszła na łóżko i zaczęła po nim skakać, wykrzykując :
      -Od dziś kocham klauny!
                Niestety nie zauważyła krawędzi łoża i spadła z niego, a nos, który założyła, lekko jej się przekrzywił. Po tym „wypadku” stwierdziłam, iż do Ann naprawdę pasuje strój klauna. Nareszcie mogłam się choć na chwilę odprężyć i nie myśleć o chorym Dominicu. Wreszcie po kilku minutach ciężkiej pracy spakowałyśmy walizkę do końca, teraz tylko trzeba było ją zapiąć. Nie mogłyśmy zamknąć bagażu, więc zostałyśmy zmuszone do zastosowania innych metod. Usiadłam na walizce, a Ann zasuwała powoli swój ekwipunek. Wreszcie po długich i ciężkich próbach udało się nam. Zmęczone opadłyśmy na kanapę, popijając naszą ulubioną zieloną herbatę, którą wcześniej zdążyłam zaparzyć. Nie zdążyłyśmy wypić  nawet połowy napoju, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam z zamiarem otworzenia drzwi. Wkrótce tego pożałowałam, ponieważ do mojego domu chciał wejść nie kto inny, jak dziwny typ poznany na parkingu. Chciałam zamknąć drzwi, lecz on okazał się silniejszy.
   - Muszę porozmawiać z Ann. Nic wam nie zrobię, tylko zależy mi na rozmowie i potem zniknę. Obiecuję, że już nie będę was więcej niepokoił. – Jego proszący ton sprawił, że zaprowadziłam go prosto do swojej przyjaciółki. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, ale inaczej i tak na pewno wszedłby i znalazł Ann.
Szatynka odwróciła się w moją stronę. Ujrzawszy mężczyznę, od razu zaczęła krzyczeć.
   - Co ty sobie wyobrażasz?! Po co nas nachodzisz? Czego chcesz? Nie możesz mi dać świętego spokoju? Po tym, co zrobiłeś, nie powinieneś tu przychodzić.
  - Wiem, że źle postąpiłem, nie jestem z tego dumny. Chciałem cię tylko prosić o parę minut rozmowy – wycedził przez zaciśnięte zęby. Ann przypatrzyła mu się  uważnie, "nie widząc" żadnego spisku w jego oczach,  powiedziała:
   - Dobrze, ale przy Alex – widząc jego wzrok dodała – Nie mam przed nią tajemnic.
   -Jeżeli tego pragniesz, to dobrze, może zostać. Pozwolisz, że przejdę do rzeczy? – Nie czekając na odpowiedź, ciągnął dalej. – Jak już wcześniej mówiłem, nie jestem zadowolony z tego, że cię zostawiłem, wcześniej nie wyjaśniając czemu. Miałem kłopoty i nie chciałem cię narażać, a teraz chcę prosić cię o wybaczenie. Wiem, że nie zasłużyłem, ale zrobię, co zechcesz, tylko do mnie wróć.
  - Bob… Dlaczego mi nie powiedziałeś? – W jej oczach malowała się furia. Moja przyjaciółka była nieźle wkurzona.
 - Zrozum, chciałem cię chronić. Jeżeli teraz miałbym takie same kłopoty i chodziłbym z tobą, bez zastanowienia zrobiłbym to samo. Możesz to sobie wszystko przemyśleć, dam ci czas.
Widziałam, jak jej wyraz twarzy się zmienia. Teraz miała wybór" albo Eddy, albo Bob. Którego wybierze? Nie wiedziałam, w jej oczach było widać głębokie zastanowienie. Jeżeli wybierze Boba, to co z Edim? Już nic dzisiejszego wieczoru nie wiedziałam. Nie spodziewałam się wizyty tego faceta. Na pewno był to ten chłopak, z którym spała tuż przed poznaniem Ediego. Z mężczyzną, z którym może mieć dziecko. Teraz wszystko było możliwe… Decyzja należy tylko do niej.

******

Ten rozdział także mi się nie podoba... Może nie jest aż tak zły, ale też nie jest dobry... Ale ocenę pozostawia Wam. Teraz już będzie tylko lepiej, jeśli chodzi o jakość, przynajmniej mam taką nadzieję :D.
Następny rozdział niestety pojawi się dopiero 03.08.14 ponieważ jadę na obóz i się nie wyrobię na dwudziestego, bo na drugi dzień wyjeżdżam i będę na obozie przez około dwa tygodnie. Po przyjeździe wszystkie zaległości nadrobię. 
Życzę udanych wakacji!