+ Niespodzianka! :D
Siła marzeń
Paryż to stolica Francji, którą co roku odwiedzają miliony
turystów. To państwo jedyne w swoim rodzaju. W tej stolicy znajduje się wieża
Eiffla, która jest najwyższa pod względem wielkości w tym kraju. Panuje w nim
łagodny klimat, który sprzyja roślinom. To właśnie to państwo zamieszkuje
dwudziestoczteroletnia Madeleine, która spełnia się jako modelka.
Nie sądziła, że trzy lata temu wyślę w końcu
zgłoszenie do agencji, jednak po dość długim czasie zastanawiania wysłała
go. Dwa tygodnie później dziewczyna
otrzymała list z potwierdzeniem oraz chęcią spotkania. Spotkała się z Catherine – skauta (poszukiwacz nowych twarzy
do agencji modelek). Przyjęli ją,
ponieważ okazała się bardzo uparta, a do tego miała ogromny talent i Cath – tak
w myślach nazwała ją Madeleine – musiała ją zatrudnić. Do tej pory dziewczyna miło
wspominała ten dzień, w którym otrzymała list. Najwięcej czasu spędza na pracy
przed obiektywem, ale czasem także chodzi po wybiegu. Kocha swoją pracę i nie
zamierzała z niej zrezygnować. Pracuje dla najlepszych projektantów, fotografów
na świecie, dlatego musiała wiele razy wyjeżdżać ze swojego kraju. Z jednej strony cieszyła się, że może poznawać
inne tradycje, miasta, które w dzieciństwie pragnęła zwiedzić - choć w wielu przypadkach nie miała czasu na
zwiedzanie - lecz z drugiej strony denerwowało ją ciągłe przemieszczanie się z miejsca
na miejsce. Czasem chciała rzucić wszystko w cholerę i znaleźć sobie inną
pracę, ale wtedy byłaby tylko swoim cieniem… Nie spełniałaby się zawodowo, tak,
jak zawsze chciała. Męczyło ją to, ale nie aż tak, by skończyć z modelingiem,
zbyt dużo pracy włożyła w to, żeby wspiąć się tak wysoko.
Madeleine była wysoką szatynką o czekoladowych
oczach. Mężczyźni lgnęli do niej, jak rzep do psiego ogona, ale ona nie szukała
przygód. Gdy stała się bogata chłopaki zaczęli się za nią oglądać, a to tylko
dlatego, że nie była już biedną dziewczyną… Po pewnym czasie pojęła, że
wszystkim chodzi tylko o pieniądze, jednak miała w swoim krótkim życiu jeden
poważny związek, o który naprawdę warto było walczyć. Chodzili ze sobą trzy
lata. Ich kłótnie dotyczyły zazwyczaj pracy dziewczyny. Szatynka miała
serdecznie dość ciągłego narzekania na to, że nie ma jej w domu. Pewnego wieczoru
chłopak nie wytrzymał napięcia, spakował się i wyszedł. Od tego czasu już go
nie widziała. Pisała do niego, dzwoniła, ale nic z tego. Nie chciał jej
widzieć, a ona bardzo za nim tęskniła. Teraz dałaby wszystko, by powrócił.
Minął rok odkąd zerwali, ale jej uczucia nadal się nie zmieniły. Nie potrafiła
już spojrzeć na innego mężczyznę, tak, jak na Jérémiego. Czasem zdarzało jej
się wyszukiwać go wzrokiem wśród tłumu, jednak gdy tylko zobaczyła podobnego
mężczyznę jej złudzenia natychmiast się rozwiewały. Przyzwyczaiła się do
ciągłych rozczarowań, ale nie potrafiła zaprzestać „poszukiwań”. Cały pokój
Madeleine tonął w zdjęciach, na których widniał Jérémy. Co wieczór płakała,
żałując swoich słów. Z dnia na dzień
tęskniła za nim coraz bardziej i nie wiedziała, jak ma go odzyskać…
Madeleine, jak co
dzień poświęcała kilka godzin na
przygotowanie się do zdjęć na okładkę do popularnych, ważnych magazynów w
Paryżu. Od paru dni mogła choć trochę odetchnąć. Nie wyjeżdżała, jak na razie
ze swojego miasta i chciała, aby tak zostało przynajmniej przez kilka dni. W
tym tygodniu pracowała na okładkę Glamour. Szatynka kochała obiektyw i nie
mogła się z nim rozstać. Była wprost stworzona do tej pracy. Uśmiechała się,
bawiła przed kamerą. Pewność siebie biła od niej na kilometr. Fotograf właśnie
doradzał dziewczynie, w jakiej pozie ma się ustawić, gdy, jak burza wszedł do
agencji dyrektor, prosząc fotomodelkę, aby udała się wraz z nim do gabinetu.
Lekko wystraszona dziewczyna ruszyła do pokoju, szykując się na najgorsze.
Szef uśmiechnął się do niej wieśniacko, prześlizgując wzrokiem po jej sylwetce, zatrzymując dłużej wzrok na dużych i jędrnych piersiach kobiety. Madeleine prychnęła, domyślając się o co mu chodzi. Szukała drogi ucieczki od mężczyzny, lecz jedyne drzwi prowadzące do wyjścia zastawił Gérald. Szatynce coraz bardziej nie podobała się sytuacja, w której niestety się znalazła. Nigdy nie podejrzewałaby o to swojego szefa… Nawet nie zdawała sobie sprawy co mężczyzna zaraz chciał jej powiedzieć… Madeleine wierzyła, że to tylko jakiś głupi i kiepski żart. Coraz bardziej się go bała. Właśnie myślała nad wyskoczeniem z okna, gdy Gérald się odezwał.
- Mam
na ciebie ochotę, więc jeśli chcesz zachować posadę będziesz musiała się ze mną przespać – rzekł
spokojnym, a zarazem chytrym głosem. Oszołomiona dziewczyna patrzyła się na
niego przerażonymi oczyma, nie dowierzając w ani jedno słowo. Tyle lat zajęło
jej wzniesienie się na szczyt w tej karierze. Fotografowie, projektanci z
całego świata rozchwytywali ją, a teraz to wszystko miało zostać jej odebrane,
chyba że... Zniesmaczona odrzuciła tę myśl. Nie było innej opcji niż
zrezygnować z jej ukochanej pracy. Zdawała sobie sprawę, że była bardzo sławna
i miała cichą nadzieję, że przyjmą ją w innej agencji, jednak ta w Paryżu
okazała się najlepsza... Szef patrzył na nią chciwie, domagając się odpowiedzi.
Nie spodziewała się tego po nim i chyba nie ona jedna. Teraz rozumiała,
dlaczego inne dziewczyny po wyjściu z
jego gabinetu płakały, opowiadając wszystkim niestworzone historie o Géraldzie, lecz
nikt im nie uwierzył... Udawał miłego w towarzystwie, jednak skrycie zaspokajał
swoje potrzeby strasząc dziewczyny, które bywały młodsze od niej. Niektóre z
pewnością poddały się mu, ale ona tego nie zrobi. Będzie walczyć do końca.
- Nie zgadzam
się na to. Właśnie złożył mi pan niemoralną propozycję i zgłoszę tą sprawę do
sądu. Zniszczę pana - rzekła spokojnie, choć w środku trzęsła się ze strachu. Nie
mogła tego tak zostawić. W głębi duszy czuła, że postąpiła dobrze. Za dużo już
dziewczyn wycierpiało przez tego mężczyznę. W końcu ktoś musiał położyć temu
kres.
- Jesteś
tylko nieporadną, wystraszoną lalunią. Znalazły się takie same panienki, jak
ty, ale źle się to skończyło, więc nie strasz mnie, bo ja znam te wasze gierki.
Nawet nie ruszycie palcem, aby coś z tym zrobić - powiedział z ohydnym
uśmiechem na twarzy. Zbliżył się do dziewczyny, oblizując obleśnie wargi. Ktoś zapukał do drzwi. Gerald nic
sobie z tego nie robił, wręcz przeciwnie coraz bardziej się do niej zbliżał.
Odetchnęła z ulgą, gdy pukanie rozległo się ponownie, a wściekły mężczyzna
wpuścił nieproszonego gościa. Uspokojona szepnęła do Geralda:
- Nie wie pan
do czego jestem zdolna. - Uśmiechnęła się triumfalnie, widząc jego rozjuszoną
minę. Wyszła trzaskając drzwiami, nie patrząc na zdezorientowaną minę gościa.
Wzięła w ręce swoje rzeczy, po czym udała się do wyjścia. Po drodze zatrzymał
ją fotograf każąc natychmiast wrócić do pracy. Dziewczyna uśmiechnęła się do
niego ze smutkiem w oczach, mówiąc:
-
Przepraszam, ale już tu nie pracuję - powiedziała, a pojedyncza łza spłynęła
jej po policzku. Wszystko zaczynało się walić. Na początku zerwała ze swoim
ukochanym, który naprawdę był dla niej ogromnie ważny, a teraz musiała rozstać
się ze swoją wymarzoną pracą i nie wiedziała na jak długo...
Wyszła z agencji, udając się do tajnego klubu. Chciała
choć na chwilę zapomnieć o tym przykrym incydencie. Od dawna nie imprezowała,
jak normalne dziewczyny w jej wieku, choć często bywała w tym lokalu siedząc i
patrząc się pustym wzrokiem w roześmiane pary. Tym razem miało być inaczej.
Chciała się zabawić, odprężyć, nie myśleć o konsekwencjach, chociaż ten jeden
raz. Raz za razem oglądała się dyskretnie na boki, aby sprawdzić czy żaden z
dziennikarzy ją nie śledzi.
Weszła do środka. Nikt nawet na nią nie spojrzał.
Ludzie już przyzwyczaili się do widoku modelki w tym klubie, a tylko nie liczni
o nim wiedzieli, dlatego nikt nie zaczynał wrzeszczeć prosząc o autograf, jak
to często bywało, np. w restauracjach.
Usiadła spokojnie obok baru, zamawiając mocnego drinka.
Po sześciu kolejkach miała już dosyć alkoholu. Wyszła z
wprawy. Kiedyś piła o wiele więcej i wytrzymywała przynajmniej do północy, a
teraz się chwiała. Stawiała małe kroki w stronę parkietu. Zaraz przy niej
pojawił się przystojny blondyn, który zaprosił ją do tańca. Przynajmniej
wydawało jej się, że był przystojny i bardzo podobny do Jérémiego, ale nie
potrafiła tego lepiej ocenić, ponieważ miała lekkie mroczki przed oczami.
Starała się utrzymać pionową postawę
ciała i nawet dobrze wychodziło to dziewczynie. Kręciła kusząco biodrami
zachęcając mężczyznę do śmielszych kroków. Nie zdawała sobie sprawy co robi,
chciała tylko o wszystkim zapomnieć, zabawić się. Nic ją nie obchodziło.
Pragnęła tylko pozbyć się uczucia samotności...
Chłopak zachęcony ponętnymi ruchami Madeleine podszedł
nieco bliżej. Szatynka owinęła mu nogę na biodrze, a następnie on zaczął ją
gładzić. Dziewczyna przygryzła wargę z rozkoszy. W końcu nie wytrzymał i
pocałował ją, sadząc na najbliższym stoliku. Madeleine zdając sobie sprawę z
tego co zrobiła odepchnęła go, jednak bezskutecznie. Ilość wypitego trunku w
niczym jej nie pomagała, a tylko pogarszała sytuacje. Nie miała siły już nawet
na lekkie szarpnięcia. Usta mężczyzny łapczywie wpijały się w szyję Madeleine.
Nie mogła sobie wybaczyć swojej niesubordynacji. Szeptała, aby tego nie robił,
ale on jej nie słuchał zajęty ściąganiem z niej sukienki, lecz do tego momentu
nie nastąpiło, ponieważ dostał pięścią w twarz. Zaskoczony mężczyzna rzucił blondynowi
nieprzyjemne spojrzenie, po czym ruszył ku innej dziewczynie, która zerkała na
niego zalotnie.
Wybawiciel Madeleine westchnął cicho, podnosząc
słaniającą się dziewczynę na ręce. Uniosła ciężkie powieki, nie dowierzając w
to co zobaczyła.
- Jérémy?
- szepnęła, myśląc, że to tylko złudzenie. Po chwili odpłynęła...
-
Czemu ty zawsze musisz pakować się w kłopoty? - zapytał cicho z lekkim
uśmiechem. Jego kochana Madeleine wróciła...
Szatynka obudziła się z ogromnym bólem głowy. Wstała nie mogąc
przypomnieć sobie wydarzeń z poprzedniego dnia. Poczuła zapach kawy roznoszący
się po całym domu. Z zaciekawieniem ruszyła do kuchni, skąd dochodził delikatny
aromat. Stanęła, jak wryta ujrzawszy Jérémiego, który nalewał do kubków
zbawiennego napoju. Madelaine podskoczyła z radości. Podbiegła do niego wtulając
się w jego ramiona. Zaskoczony blondyn przygarnął ją do siebie jeszcze bardziej,
wcześniej odstawiwszy czajnik. Szatynka ściskała go mocno za szyję, nie mogąc
uwierzyć we własne szczęście. Od roku marzyła, aby Jérémy wrócił, a teraz to
nastąpiło. Nie przejmowała się już bólem w skroniach. Miała jego i teraz nie
zamierzała niczego zniszczyć.
-
Musimy porozmawiać - powiedział z powagą, muskając wierzchem dłoni policzek
dziewczyny. Madeleine oderwała się od niego ze zdziwieniem. - O nas, a także o
wczorajszych wydarzeniach - dodał na co szatynka przytaknęła. Usiedli na
kanapie, a mężczyzna od razu przeszedł do rzeczy wyjaśniając pokrótce kolejność
zdarzeń z imprezy.
Dziewczyna była w szoku. Nie spodziewała się po sobie takiego
zachowania... Zachowała się, jak... Nie mogła nawet o tym myśleć . Po raz drugi
ktoś ją uratował przed gwałtem. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach, gdy
pomyślała co mogło się stać. Zszokowany Jérémy przytulił ją, cicho uspokajając.
Po kilkunastu minutach Madeleine doszła do siebie.
-
Chcę ci coś powiedzieć. Wczoraj zrezygnowałam z pracy - szepnęła łamiącym się
głosem, po czym ciągnęła dalej. - Mój szef chciał się do mnie dobrać (...).
Wściekły mężczyzna wyszedł trzaskając drzwiami z domu Madeleine. Nie
słuchał wrzasków dziewczyny, która mówiła mu, aby się tym nie przejmował...
Ruszył pewnym krokiem ku agencji, w której pracowała szatynka, a nie musiał
długo iść, ponieważ budynek ten znajdował się niedaleko od domu Madeleine.
Wszedł do gabinetu Géralda. Zdezorientowany mężczyzna kazał natychmiast wyjść
niechcianemu gościowi, jednak ten podszedł do niego, okładając pięściami.
Wystraszony Gérald krzyczał, aby sobie poszedł, ale Jérémy nie słuchał. W końcu
po kilku minutach odsunął się od poszkodowanego.
-
Zostaw Madeleine w spokoju, bo jeśli coś jej zrobisz to czeka cię gorszy los -
rzekł na odchodnym. Zdenerwowany mężczyzna podniósł się z ziemi trzęsąc się,
jak galareta. Bał się tego faceta i nie zamierzał wchodzić mu w drogę.
Szatynka czekała z wielka niecierpliwością na Jérémiego. Bała się, że
uderzy Géralda,
a chciała zemścić się po swojemu... Cholernie tęskniła za Jérémy, ale nie znosiła,
gdy zachowywał się tak bezmyślnie, jak teraz. Przez cały czas kiedy chodzili ze
sobą Jérémy wpadał we wściekłość, gdy zobaczył, że inny mężczyzna patrzy
na nią lub ona na niego, choćby przez chwilę. Był okropnie zazdrosny i na
początku pochlebiało jej to, ale z czasem przestało to robić na niej wrażenie.
Nie potrafiła zrozumieć dlaczego jest
wobec niej taki zaborczy... Kochała go, ale teraz to wszystko wymykało jej się
z rąk.
Wreszcie wszedł do domu. Dziewczyna odetchnęła
z ulgą, jednak jej wzrok skierował się na ręce, które były całe we krwi.
Madeleine zasłoniła dłonią usta, nie wierząc własnym oczom.
-
Wygrałem z nim. Już nie będzie cię niepokoił - powiedział z satysfakcją. - Nie
chce, abyś szukała nowych agencji. Znajdę ci lekką pracę, która nie będzie
wymagała wyjazdów.
- Znów
chcesz mnie sobie podporządkować? Nie zmienię pracy już powtarzałam ci to
milion razy - krzyknęła. Jérémy walnął pięścią w stół, strasząc przy tej
czynności dziewczynę.
- Ty
się mnie boisz? - zapytał z bólem w oczach. Widząc zmieszanie na twarzy
szatynki ciągnął dalej. - Boisz się
mnie- powtarzał zdesperowany. Chciał do niej podejść, ale dziewczyna
odruchowo się odsunęła. - Nie będę ci juz nigdy więcej "zagrażał".
Wyszedł, wcześniej spoglądając po raz ostatni na Madeleine.
-
Nie, nie, nie... Proszę Jérémy. Wracaj! - wyszeptała, a łzy spływały jej po
policzku. Niestety tego już mężczyzna nie zdołał usłyszeć.
Dziewczyna myślała, że będzie walczył o ich
związek, ale się myliła. Najwidoczniej jej nie kochał... Westchnęła cicho
marząc, aby to tylko okazało się głupim koszmarem.
Kilkanaście lat później...
Madeleine miała czwórkę już dorosłych dzieci oraz
męża, który troszczył się o swoje pociechy, jak tylko potrafił.
Po wydarzeniach
z Jérémy nie zrezygnowała ze swojej kariery, jednak nie była pewna
swojej decyzji sprzed lat. Była szczęśliwa, jednak nie tak, jak wtedy, kiedy
była z nim. Można powiedzieć, że nigdy nie zaznała pełni szczęścia przy boku
innego mężczyzny... Pozwała Géralda o niemoralne propozycje oraz o gwałt na nieletnich
dziewczynach. Wygrała sprawę z czego była niezmiernie zadowolona.
Jérémy zadręczał się myślą, iż Madeleine nie
dowiedziała się o jego uczuciach... Nie dawno został zapytany przez małego chłopca,
czy był kiedyś zakochany w jednej kobiecie, na co odpowiedział:
-
Byłem zakochany w tej samej kobiecie przez prawie sześćdziesiąt lat. Szkoda
tylko, że się o tym nie dowiedziała...
Został sam, nie ożenił się. Wiedział wszystko
o ukochanej dzięki gazetom. Mimo że czasami zamartwiał się o nią, wiedział, że
z nim nie byłaby tak szczęśliwa, jak z jej obecnym partnerem.