"Mężczyźni wolą kobiety
ładne niż mądre, ponieważ łatwiej im przychodzi patrzenie niż
myślenie."
Stanisław Jerzy Lec
Dwudziestoczterolatka
z fascynacją podziwiała widoki rozciągające się za oknem. Ujrzała chmury, a
poniżej toń błyszczącego oceanu. Nie mogła się powstrzymać od westchnięcia,
bowiem zawsze chciała wyjechać z Londynu, w którym praktycznie przez cały czas
padał deszcz, choć zdarzały się wyjątki. Z lekki trudem oderwała wzrok od okna,
po czym zaczęła czytać książkę.
Po kilkunastu minutach usłyszała sygnał, aby
zapiąć pasy, gdyż zbliżają się do lądowania. Uczyniła to, po czym znów zaczęła
wpatrywać się w okno, które teraz ukazywało przybliżające się miasto.
Po opuszczeniu pokładu samolotu, wraz z
Daisy, ruszyła odebrać swoją walizkę do punktu odbioru bagażu.
Gdy zabrała swoje rzeczy, skierowała
się do wyjścia z budynku. Zatrzymała się, wzrokiem poszukując taksówki, lecz takowej nie było. Z irytacją wymalowaną na twarzy rozglądała się
za innym środkiem transportu, ale za słabo szukała. Nie mając innego wyboru,
poszła pieszo, z nadzieją na wyłowienie taksówki. Tego dnia szczęście jej
sprzyjało, ponieważ kilka metrów dalej wyłonił się owy samochód.
Pomachała kierowcy, który widząc ją, od razu zjechał na bok.
Wsiadła
do pojazdu, każąc taksówkarzowi jechać prosto do Łeby. Mężczyzna nic nie mówiąc, ruszył w
drogę, nie zwracając większej uwagi na suczkę Laury, która wygodnie usadowiła
się na siedzeniu.
Po dwóch godzinach była już na miejscu. Zmęczona wysiadła
z samochodu. Zaraz potem wręczyła prowadzącemu pieniądze przez okno.
Gdy kierowca otrzymał
swoją zapłatę, natychmiast odjechał.
Laura wiedziała,
gdzie mieszka babcia, ale bała się, że jej tam nie zastanie. Strach nie
pozwalał niebieskookiej racjonalnie myśleć. Z lękiem podeszła do drzwi.
Zapukała. Usłyszała kroki, które z każdą sekundą zbliżały się coraz bardziej. W
końcu ktoś uchylił drzwi, a to nie był nikt inny, jak babcia dziewczyny. Kobiety
patrzyły na siebie w milczeniu, w końcu Delia postanowiła przerwać tą
niepokojącą cisze.
— Laura? To naprawdę ty? — zapytała z cichą nadzieją w
głosie.
— Bardzo za tobą tęskniłam — powiedziała, przytulając ją. Staruszka wpuściła wnuczkę do
środka, wraz z jej pupilem. Usiadły przy dużym stole. Babcia Laury
nie mogła się powstrzymać, aby nie zapytać się dziewczyny, co sprawiło, że do
niej przyjechała; bowiem Delia, nawet w swoich najskrytszych
marzeniach, nie wyobrażała sobie odwiedzin swojej jedynej
wnuczki.
Blondynka
westchnęła cicho, po chwili zaczynając opowiadać Deli wszystko, co się w
ostatnim czasie wydarzyło.
Gdy skończyła opowiadać swoją długą historię, staruszka, kazała jej odpocząć po tak wyczerpującej podróży i wskazała pokój, w którym dziewczyna będzie spać.
Gdy zmęczona
Laura znalazła się w swoim pokoju, od razu zaczęła rozpakowywać wnętrze walizki.
Wyrzucała z niej wszystkie swoje ubrania, aby potem je schludnie ułożyć w
szafie. Po wykonaniu tej, jakże męczącej, czynności wyjęła świeże ubrania. Założyła bladoróżową, koronkową
bluzkę, czarne dżinsy oraz szpilki tego samego koloru co bluzka.
Włosy upięła w ciasnego koka, który dodawał jej uroku. Delikatnie się podmalowała,
po czym zeszła na dół. Ujrzała Daisy, która w zębach trzymała smycz. Laura
z cichy westchnięciem wzięła ją od niej. Już miała wyjść z domu i zabrać suczkę
na spacer, gdy zatrzymała ją babcia.
— Kochanie, jesteś zmęczona podróżą. Wracaj do łóżka! — Widząc jej nieustępliwą minę, dodała. — Och
no dobrze... Tylko zmień buty — powiedziała zrezygnowana,
patrząc na wnuczkę z dezaprobatą.
— Babciu, nauczyłam się już w nich chodzić na spacery z Daisy, więc
nie masz się o co martwić — odpowiedziała z uśmiechem.
Delia pokręciła głową i udała się w stronę kuchni. Blondynka
odetchnęła cicho, wychodząc na świeże powietrze.
***
Brązowowłosy
chłopak leżący na kanapie, wyciągnął nogi na stolik. Przy okazji strącił wazon,
który potoczył się do drzwi. Zatrzymał go Andrew, wchodzący do pokoju. Postawił
dzban na miejsce, po czym usiadł obok kuzyna, zdejmując jego nogi ze stolika.
— Co cię trapi? — zapytał z nieskrywaną
ciekawością.
— Nic... — rzekł, jednak widząc
nieustępliwą minę krewnego, powiedział — Sam nie wiem...
Czuję, że czekam na coś ważnego, co odmieni całe moje życie, ale
jeszcze nie wiem na co... — po krótkim czasie
oznajmił. — Wiem to głupie.
— Wręcz przeciwnie! Bardzo ciekawe. Na pewno wkrótce się
dowiesz — szepnął Andrew.
Arthur
był pewien, że kuzynowi może się wyżalić ze wszystkiego... Był jego jedynym,
prawdziwym przyjacielem. Odkąd skończyli dziewięć lat byli ze sobą
całkowicie szczerzy. Czasem zdarzały im się małe sprzeczki, które w
większości były związane z tematem " Jak należycie traktować
kobiety". Brunet nigdy nie rozumiał Andrew'a Uwielbiał łamać kobiece serca i nie przyjmował do
wiadomości jego zdania. Przyszła narzeczona Arthura była ślepo zapatrzona w
pieniądze, więc nie zauważała niczego podejrzanego... Małżeństwo to biznes...
Ona była bogata, nienawidziła być w centrum uwagi, a także była dobrze
wychowaną arystokratką, a przede wszystkim miała za bardzo nie wyróżniać się z
tłumu, co było mu na rękę. On miał mieć żonę z potężnej arystokratycznej
rodziny, ale największym szczęściem było to, że Beatrice nie przejmowała się
nim, dlatego mógł ją zdradzać na prawo i lewo, a ona nie zauważyłaby tego.
Nawet
nie wiedział, jak bardzo się mylił...
Po pewnym czasie do pokoju wbiegł Bruno, trzymając smycz w zębach. Jak na dobrego pana
przystało, wziął ją od niego i wyszedł na świeże powietrze, mijając zdziwionego
szatyna.
***
W pokoju
gościnnym, kilkanaście kilometrów od Łeby, stało ponure małżeństwo. W pomieszczeniu można było wyczuć
napięcie. Panowała idealna cisza, lecz para nie potrafiła udawać, że
nic się nie stało.
— Kochanie, na pewno wróci, zobaczysz. Pewnie umówiła się gdzieś z przyjaciółmi,
a my jej wtedy nie słuchaliśmy. Nie denerwuj się, ślub się odbędzie — powiedziała zaniepokojona Miley, trzymając w ręku list, który
zdążyła już wcześniej przeczytać.
Mężczyzna chodził dookoła pokoju, silnie myśląc nad całą sprawą. Nie wydawało
mu się, aby poszła na spotkanie z przyjaciółmi, to zupełnie nie w jej stylu...
Podejrzewał, że jego córka mogła usłyszeć ich wieczorną rozmowę, co mogło
doprowadzić do jej odejścia. Przecież nie był głupi i pamiętał, jak Laura
usiłowała przełożyć ślub... Przemyślał sobie wszystko dokładnie i stwierdził,
że ślub mógł być przyczyną jej ucieczki. Wyciągnął telefon z kieszeni, po czym wybrał numer Lucasa. Gdy
osoba znajdująca się po drugiej stronie odebrała komórkę, od razu ją
poinformował o zniknięciu jego przyszłej żony. Chłopak, słysząc okropną wiadomość, obiecał, że ją znajdzie i prędzej, czy
później ślub się odbędzie. Szatyn wcisnął komórkę do marynarki, tym samym
kończąc rozmowę z Lucasem.
— Już niedługo ujrzysz swoją córkę na ślubnym kobiercu. — zwrócił
się do Miley. — Spokojnie, ja się wszystkim zajmę — szepnął z błyskiem w oku.
******
Ten rozdział jest tragiczny! Wcale się nie zdziwię, jeśli Wam także nie będzie się on podobał. Czuję, że go zmaściłam... Przepraszam! :c
Następny rozdział będzie w o wiele lepszym stanie :).
Rozdział sprawdziła Pama, za co jej serdecznie dziękuję!
Rozdział sprawdziła Pama, za co jej serdecznie dziękuję!