Hailey szybko wbiegła do domu, potrącając
wszystkie przedmioty na swej drodze. Nie potrafiła zachować spokoju.Była
przerażona, że coś mogło się stać babci lub – co gorsza – ktoś ze strażników
będzie na nią czekał w środku, jednak nikogo nie zastała. Od razu udała się w
stronę swojego pokoju, z którego wyciągnęła mosiężny kufer. Gorączkowo
przeszukiwała wnętrze skrzyni, ale w środku były tylko porozrzucane zdjęcia jej
rodziców, a po księdze ani śladu.
— Tego szukasz? — zapytał jeden z trójki
strażników, wskazując na opasłe tomisko pod jego stopą. Wystraszona Hailey
natychmiast odwróciła się w stronę dochodzącego głosu. Wojownik stał oparty o
ścianę w samym rogu pokoju, gdzie słońce już prawie w ogóle nie dochodziło, a
na jego twarzy widniał ironiczny uśmieszek. Dziewczyna momentalnie rozpoznała
książkę, klnąc w duchu, że nie schowała jej w bardziej ustronnym miejscu.
Odetchnęła lekko i z wściekłością zacisnęła ręce w pięści. Nie chciała pokazać,
że się boi i nie wie, co ma robić. Nigdy nie sądziła, że znajdzie się w takiej
sytuacji, ale od dziecka uważała, że najlepszą obroną jest atak, więc i teraz
nie mogła stać bezczynnie.
— De õtros de la fiõra —
wypowiedziała, delikatnie marszcząc w skupieniu czoło.
Było
to dla niej bardzo trudne zaklęcie, bowiem wymagało ogromnego wysiłku,
koncentracji i doświadczenia, którego jej brakowało. I tym razem czar nie
zadziałał, a wściekli strażnicy od razu skoczyli na niczego niespodziewającą
się Hailey, która od próby była niezwykle wyczerpana.
Dwóch
z nich mocno złapało ją za włosy, ciesząc się z własnego szczęścia.
— Jak myślicie? Co dostaniemy w
zamian za tę wiedźmę? — zapytał wartownik w stronę pozostałych, szczerząc się
złośliwie w stronę dziewczyny.
— Szczególne miejsce na cmentarzu — odparł
sarkastycznie chłopak w czarnej pelerynie, wyłaniając się zza drzwi. Strażnicy momentalnie
odwrócili głowy w kierunku dochodzącego głosu, z szoku puszczając dziewczynę, a
ich miny z sekundy na sekundę coraz bardziej się zmieniały. Szok przeplatał się
z chciwością oraz paskudnym uśmiechem, który wkrótce ustąpił miejsca ignorancji.
— Chłopczyku lepiej nie mieszaj
się w nasze sprawy, to może wszystko puścimy ci płazem — rzekł ostrzegawczo
trzeci z wartowników. W odpowiedzi nieznajomy wyciągnął miecz z pochwy i
rozgorzała walka. Świst mieczy przecinał powietrze, a zdezorientowana Hailey
patrzyła na to z mieszaniną strachu i fascynacji. Nie mogła się nadziwić
umiejętnościom młodzieńca, który uratował ją już po raz drugi.
Jednak zachwyt szybko minął, gdy
zauważyła porzuconą księgę w rogu pokoju.
Prędko, a zarazem niezauważenie
w tym zamieszaniu, przeturlała się na drugi koniec pomieszczenia. Mocno
chwyciła tomisko w ręce i spróbowała jeszcze raz wypowiedzieć to samo zaklęcie.
W tej samej chwili broń strażników upadła z brzękiem na podłogę. Twarze
strażników natychmiast zrobiły się czerwone. Piekły niemiłosiernie, wręcz paliły się żywcem.
Krzyczeli z bólu, wołając o pomoc. Przerażona czarownica patrzyła na to
wszystko z wytrzeszczonymi oczami. Kilka
dni temu powiedziała jej o tym zaklęciu babcia, która kazała go użyć, gdy
będzie w wielkim niebezpieczeństwie. Niestety nie powiedziała, do czego służy.
Tylko wspomniała o trudności rzucania takiego czaru.
Dziewczyna
miała ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciała nikogo zabić ani zranić. Pragnęła
ich tylko ogłuszyć. Nie wiedziała, że jej magia może być aż tak zła w skutkach.
Chłopak w czarnej pelerynie
szybko pociągnął za rękę Hailey, która kurczowo trzymała księgę i oniemiała
patrzyła na całą scenę. Mimo że nieznajomy mocno nią szarpnął i pokrótce
wyjaśniał całą trasę ucieczki, dziewczyna nie była w stanie zrobić choćby
kroku, nic nie słyszała. Nie mogła uwierzyć, że spaliła ludzi. Zabiła ich.
— Musimy się jak najszybciej
wydostać z wioski! Nie ma czasu do stracenia — krzyknął wzburzony do użalającej
się nad sobą wiedźmy, ciągnąc ją za sobą. W końcu zmęczona Hailey posłusznie
ruszyła za nim.
***
— Gdzie jest mała dziewczynka, z
którą cię zostawiłam? — zapytała, gdy jej myśli się trochę rozjaśniły.
— Bezpieczna — odrzekł zdawkowo, ostrożnie stawiając kroki
i rozglądając się dookoła. Byli teraz w niezwykle szerokiej uliczce, z której w
każdej chwili mogła wybiec straż.
Czarownica
od razu się zatrzymała.
— Zostawiłeś ją samą?!
Oszalałeś? — krzyknęła, niedowierzając.
— Musimy po nią wracać!
Chłopak
obrócił ją szybkim ruchem w swoją stronę, zatykając jej usta ręką.
— Zamknij się! Jeden odgłos i
będzie po nas. Jest ukryta, właśnie po nią idziemy, gdybyś wcześniej słuchała
mnie uważnie, teraz wiedziałabyś, co robić! — szepnął ostro, patrząc na
dziewczynę. Czarownica swym brakiem uwagi rozwścieczyła chłopaka. Hailey od
razu umilkła, przeklinając się w duchu za swoją głupotę i nierozważność. Zachowywała się jak rozkapryszone dziecko, a
przecież musiała mu pomóc. Czuła się źle z tym, jak postąpiła.
Do
końca drogi w stronę kryjówki szli w absolutnej ciszy, nie odzywając się do
siebie.
***
Wkrótce po krótkim odpoczynku
i zabraniu dziecka z ukrycia, wyruszyli
w dalszą wędrówkę.
Wcześniej chłopak nakazał
dziewczynie obserwować razem z nim ścieżkę i poboczne uliczki, jednak Hailey z
wycieńczenia to zaniedbała, mimo iż wcześniej mieli chwilę wytchnienia.
Dziewczyna przez to czuła się jeszcze bardziej zmęczona i zanim się
zorientowała, zaprzestała rozglądać się na boki, by w razie potrzeby ostrzec
chłopaka, gdy na widoku pojawią się strażnicy. Było to też spowodowane
niewielką odległością od wydostania się z wioski. Wiedźma miała pewność, że ten
mały skrawek pokonają z łatwością, bowiem wszystko do tej pory szło gładko po
ich myśli. Chłopak w porównaniu do Hailey zachował więcej przezorności,
ponieważ cisza, która zaległa okazała się niepokojąca.
Do pokonania zostało im tylko
parę metrów drogi, gdy z bocznej, ciemnej uliczki wyłonił się cały oddział
wojowników. Para natychmiast się zatrzymała, szukając innej uliczki, która
prowadziłaby do wyjścia ze wsi. Wzrok dziewczyny przykuły stare, obdrapane
pudła, które wznosiły się dość wysoko. Nie zastanawiając się długo, popędziła w
tamtym kierunku, ciągnąc za sobą zdezorientowanego chłopaka, który
przygotowywał się już do walki.
Gdy znaleźli się na miejscu,
Hailey podała mu dziecko i księgę, po czym sama zaczęła w bardzo szybkim tempie
układać prawidłowo pudła. W międzyczasie młodzieniec uświadamiał jej, jakim
ciężarem jest dla nich mała, brązowowłosa dziewczynka. Wiedźma wytłumaczyła mu
prędko, że nie może zostawić bezbronnego dziecka na pewną śmierć. W odpowiedzi
chłopak westchnął ciężko, modląc się w duszy, aby plan dziewczyny się
powiódł.
Wreszcie po kilku, długich jak
dla nich minutach, czarownica skończyła swoją pracę. Przejęła od chłopaka
ciężkie tomisko oraz dziewczynkę, która była coraz bardziej przestraszona, i
zaczęła się wraz z nią wspinać na dach, co okazało się dla Hailey niezwykle
trudnym zadaniem.
Strażnicy byli tuż, tuż, a
dziewczynie nadal pozostawało kilka pudeł do wdrapania się na górę. Chłopak
wspinał się o krok za nią. Co kilka sekund rozglądał się za siebie, aby
sprawdzić odległość dzielącą ich od mężczyzn w srebrnych mundurach. Dystans
między nimi był coraz mniejszy.
Słychać było ogromne
zamieszanie, które nastąpiło w oddziale. Ten zamęt dał im kilka minut przewagi.
W końcu obydwoje znaleźli się na
górze. Musieli zachować dużą ostrożność, ponieważ dach okazał się bardzo stromy
i śliski. Hailey myślała, że już dłużej nie wytrzyma, niosąc dziecko i księgę,
lecz wiedziała, że chłopak w razie grożącego im niebezpieczeństwa będzie musiał
walczyć i nie może mieć przez to zajętych rąk. Zdawała sobie również sprawę z
tego, że jeśli nie wydostaną się teraz z wioski, to od razu, gdy pojmą ich
strażnicy, spotkają się dopiero na egzekucji, w której przyjdzie im zginąć...
To dodawało jej sił do dalszej ucieczki.
Poruszali się bardzo wolno.
Strażnicy znajdowali się tuż za ich plecami, a oni nie mogli przyspieszyć, ponieważ
w każdej chwili mogli się poślizgnąć i spaść z dość dużej wysokości. Z
pewnością ten upadek byłby śmiertelny, więc woleli nie ryzykować. Z dołu można
było zobaczyć poruszonych ludzi, których starali się odganiać pozostali
strażnicy. Jednak tłum zdawał się tym nie przejmować. Nadal stał w miejscu,
czekając na rozwój wydarzeń. W głębi duszy każdy z nich modlił się, aby dwójka
ludzi wraz z małą dziewczynką uciekła z tego miejsca. Niestety nikt z nich nie
odważył się przeciwstawić strażnikom, aby pomóc młodym ludziom w ucieczce.
Gdy zbliżali się do wyższego o
około jeden metr muru obrośniętego bluszczem, strażnicy dogonili ich, próbując
wywrócić chłopaka, który znajdował się najbliżej nich. Na szczęście młodzieniec
zauważył to, w porę wyciągając miecz. Rozpoczęła się walka.
— Biegnij do muru! — zawołał, obezwładniając jednego z mężczyzn, a gdy nie
doczekał się wykonania polecenia, dodał: — Już!
Jednak
dziewczyna nie posłuchała go. Całą siłą woli skupiła się na dość trudnym
zaklęciu.
— Trevṑ ra errἇ dominiΰm — krzyczała, starając
się wypowiedzieć słowa wyraźnie, płynnie, bez najmniejszych błędów ani
zająknięcia.
W
międzyczasie, gdy dziewczyna zajęta była prawidłową wymową zaklęcia, chłopak
walczył zawzięcie z trzema strażnikami na raz.
W
oddali malowały się sylwetki biegnących w ich stronę mężczyzn, którzy w
dłoniach dzierżyli miecze oraz tarcze w kształcie okręgu, na których narysowana
była srebrna flaga królestwa Armarion, a na jej środku widniał czarny kruk ze
srogim spojrzeniem.
Niedługo
potem dołączyli do trzech strażników, pomagając rozbroić młodzieńca.
Chłopak
był na skraju wytrzymałości. Wokół niego świstały miecze, które musiał
sparować. Niestety w pojedynkę nie mógł pokonać ponad dziesięciu strażników.
Walczyli na całej długości
dachu, próbując zepchnąć go w przepaść, widniejąca pomiędzy dwoma starymi,
rozlatującymi się domami. Chłopak ostatnimi siłami powstrzymywał przed tym
przeciwników.
Wyczerpany
patrzył z przerażeniem na coraz większą ilość strażników. Przez kilka minut
obezwładniał mężczyzn lub ich zabijał, do czego był zmuszony, jednak w zamian
za nich pojawiali się nowi, pełni sił. Jeden z nich nawet zerwał mu kaptur z
głowy.
Wojownicy
zamarli w bezruchu, patrząc na znajome oblicze młodzieńca. Wszystkie twarze
natychmiast zwróciły się w jego stronę, oprócz Hailey, która nadal zajęta była
prawidłową wymową zaklęcia.
Chłopakiem,
znakomicie posługującym się mieczem, okazała się ta sama osoba, którą przed
śmiercią uratowała dziewczyna. Oszołomienie strażników minęło jednak dość
szybko.
Zdezorientowany
młodzieniec zdawał sobie sprawę z tego, że dzisiejszy dzień może być jego
ostatnim. Strażników było za dużo, aby
zdołał każdego z nich unieruchomić na dłuższy czas.
Gdy jeden z mężczyzn zamachnął
się mieczem, aby zadać ostateczny cios chłopakowi, stało się coś
niespodziewanego. Hailey, na którą wcześniej strażnicy nie zwracali uwagi,
wypowiedziała dokładnie każde słowo zaklęcia, z furią patrząc na mężczyznę,
który był bliski zabicia jej towarzysza.
Znikąd przybył silny i porywisty
wiatr, wyrywając strażnikom broń. Mężczyźni wytrzeszczyli oczy w stronę
czarownicy, nie śmiejąc postawić kroku w jej stronę. Na ich twarzach widniał
szok wraz z przerażeniem.
Chłopak,
korzystając z okazji, wydostał się spomiędzy
strażników i pociągnął czarownicę w stronę muru.
Dopiero, gdy już do niego
dotarli, strażnicy obudzili się z transu, po czym zaczęli ich ścigać, plując
sobie w brodę za to, że pozwolili im uciec.
Dwójka
ludzi nie zdążyła dobiec do muru, gdy usłyszeli zimny, opanowany głos zarządcy.
— Jeśli uciekniecie, ta staruszka zginie —
powiedział głosem całkowicie wypranym z emocji, wskazując na babcię dziewczyny,
którą trzymało dwoje strażników. Hailey patrzyła na odgrywającą się scenę z
niedowierzaniem. Wiedziała, że jej ucieczka z wioski nie będzie łatwa, ale
kompletnie nie wyobrażała sobie wykorzystania najbliższej jej osoby przeciwko
niej. Zwłaszcza, że w tym całym zamieszaniu zapomniała o swojej rodzinie.
Sytuacja, w której się znaleźli przytłoczyła dziewczynę. Chciała uratować swoją
babcie, ale tym samym musiałaby się oddać w ręce króla, stając się jego
marionetką, a do tego nie mogła dopuścić. Tigran, zauważając niezdecydowanie
czarownicy, szybko podszedł do Grace, wyciągając zza pasa nóż myśliwski. Po
chwili przystawił go kobiecie do gardła, patrząc prowokująco na Hailey, która
krzyknęła w odpowiedzi. Młodzieniec, domyślił się, co się święci i natychmiast
znalazł się obok niej, przytrzymując ją, by nie zrobiła nic głupiego.
— Puść mnie — krzyknęła, po raz
kolejny próbując się wyrwać z jego ramion, lecz nie udało jej się to, chłopak
był zbyt silny. Popatrzyła z rozpaczą na zarządcę, który miał z niej niezły
ubaw. Pokręciła głową, nie rozumiejąc tego, jak można być tak nieczułym i
bezdusznym człowiekiem.
Chłopak
spojrzał ostrożnie na dziewczynę, aby w razie czego powstrzymać ją przed
zrobieniem czegoś, czego później by żałowała.
Po kilku sekundach Hailey
uspokoiła się. Brunet, widząc to, rozluźnił trochę uchwyt, tracąc czujność.
Wiedźma tylko czekała na ten moment. Zebrała w sobie całą siłę, po czym wyrwała
mu się. Dziewczyna była bardzo zdenerwowana i zrozpaczona wiadomością, że może
stracić najważniejszą jej osobę po raz kolejny, przez co zupełnie zapomniała o
swoich zdolnościach magicznych. Została otumaniona myślą o stracie, która może
ją spotkać, jeśli spróbuje uciec. Długo toczyła walkę ze swoją podświadomością,
jednak perspektywa kolejnej śmierci bliskiej jej osoby przyćmiła jej wszystkie
inne myśli, dlatego też zdecydowała się uratować babcię z rąk króla lub się
poddać. Wzburzony chłopak od razu pobiegł za nią. Z drugiej strony dachu biegli
jeszcze pozostali strażnicy, którzy widząc, co się dzieje, postanowili
unieruchomić chłopaka oraz złapać zagrażającą królowi dziewczynę.. Młodzieniec
z łatwością ponownie złapał Hailey, szepcząc jej do ucha:
— Uspokój się. Dając się złapać, nie pomożesz jej. Zarządca nie jest
uczciwy i nigdy nie dotrzymuje obietnic, dobrze o tym wiesz...
Hailey
nie stawiała już oporu, przyznając mu w myślach rację.
Strażnicy znajdowali się przed
nimi. Słychać było ich podniecone głosy. Mężczyźni wręcz nie mogli doczekać się
walki, przez co nie byli w stanie powstrzymać się przed energicznymi wymachami
mieczy. Odległość z sekundy na sekundę coraz bardziej malała, a dwójka ludzi
wraz z małą dziewczynką przy boku czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
******
I mamy następny rozdział, który bardzo mi się podoba. Długo się nad nim męczyłam, chcąc dopracować każdy moment i chyba zauważyliście, że próbuję pisać dłuższe rozdziały.
A jak Wam się podoba?
Nie wiem, kiedy pojawi się następny post. Będziecie musieli na niego trochę poczekać, bo jak widzicie w bocznej kolumnie rozdział jest skończony tylko w 40%.
Mam zaległości, a niektórych blogów, to nawet jeszcze nie zaczęłam czytać, ale spokojnie. Pierwszy listopada nadchodzi, więc może w wolnym czasie od wyjazdów na cmentarze będę mogła wreszcie do Was zajrzeć :).
Rozdział sprawdziła Agrat.
Rozdział sprawdziła Agrat.
Wybacz, że jestem tutaj tak późno, ale niestety studia są męczące i kiedy wydawało się, że będę miała chwilę wolnego, spotykało mnie jedynie rozczarowanie i wiadomość o kolejnym kolokwium... ;x W każdym razie już jestem. ;p
OdpowiedzUsuńSporo się tutaj dzieje, przyznaję, że chociaż nie spodziewałam się, a mogłam (a mogłam) tego, że wykorzystają babcię Hailey. To brudne zagranie, ale cóż, chętnie używane przez złe charaktery.
Spodziewałam się, że ucieczka nie będzie taka łatwa, ale tych wydarzeń nie przewidziałam. W sumie też nie rozumiem zachowania tego chłopaka. Co go obchodzi ta wiedźma? Nie zna jej, uratowała go, a on ją, więc są kwita. Mógł tak po prostu ją zostawić i pozwolić się poddać, kiedy zobaczyła swoją babcię w brudnych łapskach Tigrana. Mógł uciec i mieć to gdzieś, a mimo to został. Nie wiem czemu, ale pierwsze wrażenie tutaj - kroi się romans. xD
Oczywiście oni sobie pobiegli, a co z dzieckiem? Zostawili dziewczynkę samą sobie? Nie było już później o niej mowy, więc pewnie tak. Co teraz z nią będzie? ;x
Narobili sobie bigosu, stracili możliwość ucieczki, choć kto wie. Dziwi mnie również fakt, że babcia Hailey tak łatwo dała się złapać. To doświadczona wiedźma, która gdyby tylko chciała, mogłaby pozabijać ich wszystkich jednym słowem. Wielu rzeczy w tym opowiadaniu nie rozumiem, ale to dopiero początek.
Jak na ten moment jest nieźle i mi się podoba, choć nie przepadam za zbyt częstym wymawianiem tych dziwnych zaklęć - odstraszają mnie... xD
Znalazłam również jedną, niewielką literówkę:
"Gdy zbliżali się do wyższego o około jeden metr mur obrośniętego bluszczem" - powinno być "muru". :D
W każdym razie jestem zadowolona i choć nie będę mogła zjawiać się często to nadrobię wszystkie zaległości. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów. Wydostanie się proste nie będzie, ale nie ma rzeczy niemożliwych, jest tylko stopień trudności. Zapewne babcia im pomoże. :D
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, kochana! Dużo czasu, chęci i weny do pisania! <3
Pozdrawiam Lex May
Rozumiem, sama liceum nie ogarniam :D. Właśnie wiedziałam, że Cię to zdziwi, ale no tak od początku to miałam zaprogramowane (:
UsuńFaceci są ogólnie dziwni, więc nigdy nie wiadomo, co im się dzieje w głowie i tutaj chciałam to pokazać.
Na końcu wyraźnie jest napisane, że stoją razem z dziewczynką przy boku, może po prostu nie doczytałaś lub pominęłaś, bo akcja tak szybko się toczyła w tym rozdziale ;)
Właśnie tak miało być :D. Zaklęcia nigdy nie są miłe, zwłaszcza gdy są okrutne w skutkach. Przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam.
Dziękuję bardzo za komentarz Kochana i również życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku!! <3
Klasa maturalna to jeden wielki zapierdziel... Też tak myślałam, dopóki nie poszłam na studia, i nie okazało się, że co tydzień mam chociaż jedno kolokwium...
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Wiem, że masz dożo roboty, ale zakończyłaś rozdział w takim momencie, że koniecznie muszę się dowiedzieć co dalej. Główna bohaterka poznała tajemniczego, zbuntowanego wojownika (podejrzewam, że przystojnego:P), sama została tak jakby wyrzutkiem, ukradła komuś dziecko, a jej babci grozi niebezpieczeństwo... Muszę wiedzieć co dalej.
Pozdrawiam
opowiadanie-demona.blogspot.com
Uuu współczuje. ale no matura mnie przeraża i mimo że się tyle uczę, to nic mi nie wychodzi tak, jakbym chciała i tylko się wkurzam :D.
UsuńHm... Sama nie wiem, bo mam dopiero napisane gdzieś z 60%, a muszę jeszcze trochę dopisać i wysłać do bety. Na pewno dopiszę rozdział w styczniu, ale nie wiem ile becie zajmie czasu sprawdzanie mojej pracy, więc trudno mi powiedzieć. Na pewno pojawi się w ferie, które u mnie przypadają od 27 stycznia do 12 lutego.
Zapisać Cię do informowanych? W takim przypadku łatwiej Ci będzie obserwować historię, bo będziesz informowana na bieżąco.
Wpadnę do Ciebie w ferie, bo teraz mam lekki zapierdziel. Wtedy ogarnę wszystkie blogi, których nie ogarnęłam aż od września aż wstyd się przyznać.