Bardzo wszystkim dziękuje za komentarze <3. Jest mi na prawdę bardzo miło. Wiem, że duużo rzeczy muszę jeszcze dopracować, ale jestem na dobrej drodze :). Co do rozdziału, to mi się nie podoba. Pisałam go kilka miesięcy temu i teraz napisałabym to inaczej. Na pewno wszystko byłoby inne i na pewno rozdział obfitowałby w dużą ilość opisów. No, ale dopiero zaczynałam i klapa. Uznałam, że nie będę tego poprawiać lub pisać jeszcze raz, bo wtedy ,musiałabym zmieniać prawie wszystkie rozdziały... Jestem na dobrej drodze, mimo że nie wypadł mi (przynajmniej moim zdaniem) ten rozdział, to jeszcze świat się nie zawalił. Następny będzie lepszy :). Ten rozdział dedykuje Imseth. Dziękuje kochana, że komentujesz, mimo że masz na pewno masę nauki. Dziękuję, że znajdujesz czas na to, aby przynajmniej raz w miesiącu skomentować rozdział. Rozumiem, że jest niewiele czasu w roku szkolnym, aby poświęcić na pisaniu i jeszcze na komentowaniu rozdziałów, za co Ci serdecznie dziękuje :).
Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.
Zachęcam do zadawania pytań: http://ask.fm/Amy25082
Rozdział zbetowała Katja
******
W drzwiach zobaczyłam Dominica. Popatrzył na mnie z
podziwem i uznaniem.
Czemu się tak na mnie
gapi?, pomyślałam
Po kilku sekundach dotarło do mnie to, że jestem w
samym ręczniku. Spanikowana pobiegłam do łazienki. Oczywiście, po drodze musiałam się
poślizgnąć i upaść na kolano.
- Cholera! - wrzasnęłam na cały głos. Okropnie piekło. Mój wrzask
przyciągnął Dominica, który wziął mnie na ręce.
Ma takie ładne
perfumy. O czym ja myślę?! Zamiast ubolewać nad kolanem to ja rozmyślam i to jeszcze o nim!
Gdy chłopak dotknął mojego już lekko spuchniętego kolana,
przeszedł mnie dziwnie przyjemny prąd. Nie wiem, jak to się stało, ale jego
dotyk sprawił, że noga już nie pulsowała tak strasznym bólem. Popatrzył mi w
oczy, po czym szepnął, że to tylko stłuczenie.
Stłuczenie? Ja tu
przeżywam ogromne bóle i myślę, że to jest jakieś poważne złamanie, a on mi
mówi o stłuczeniu!
- Gdzie masz apteczkę? - Przypatrywałam
mu się z lekkim oszołomieniem. Wskazałam mu odpowiednią szafkę, patrząc jak
ją otwiera. Obłożył mi lodem całe kolano. Ścisnął tę niezwykle bolącą część
ciała bandażem elastycznym. Po kilkunastu minutach, nareszcie ból minął.
Położył mi na kolanie ciepły okład, po czym usiadł obok mnie.
- Musisz bardziej uważać. No cóż... dziś
już raczej nigdzie nie wyjdziemy. Spędzimy dzień tutaj. - Popatrzyłam na niego
z szeroko otwartymi oczami. Zapomniałam już o tym spotkaniu. Nie mogłam ruszyć
kolanem, co było nie do zniesienia. Zawsze wolałam mieć wszystko pod kontrolą.
Niestety Dominic nigdzie się nie ruszył. Siedział ciągle w tym samym miejscu i
się na mnie gapił. Nienawidziłam tego. Musiałam jednak przyznać, że jak na mnie
patrzył, poczułam lekkie motylki w brzuchu. Po chwili podniósł się i wyszedł z
pokoju, wcześniej przepraszając. Zdążyłam tylko zauważyć, że wyciąga telefon.
Do kogo dzwoni?
Byłam tego niezmiernie ciekawa. Niestety nie
usłyszałam słów, które wypowiadał do telefonu.Chciałam się ruszyć, lecz
uniemożliwiała mi to noga. Po kilku sekundach z trudem wstałam. Skacząc
na jednej nodze, ukryłam się za drzwiami. Brunet właśnie wkładał komórkę
do kieszeni, niestety spojrzał w moim kierunku.
Kurcze, zauważył mnie...
Ruszył w moją stronę, lecz po kilku krokach zatrzymał
się. Odetchnęłam z ulgą, teraz tylko trzeba było się jakoś doczołgać na kanapę.
Miałam już zrobić krok, gdy usłyszałam:
- Nieładnie tak podsłuchiwać.
Ojojoj... Będzie źle.
Ukatrupi mnie, zostawiając z tą przeklętą nogą na pastwę losu.
***
- Zdobyłeś jej zaufanie? - zapytał mężczyzna grubym, mrocznym
głosem, na co jego towarzysz się lekko wzdrygnął.
- Tak. Już niedługo, mój panie, rozpocznę
drugą część twojego niecnego planu...
- Nikomu nie uda się ze mną wygrać! Za
niedługo ta dziewczyna pożałuje, że się urodziła. Przyprowadź resztę grupy,
musimy przejść wreszcie do działania.
Ubrany jak zawsze w czarną pelerynę chłopak ruszył ku drzwiom. Otworzył ciężkie wrota,
z których wydobył się silny powiew wiatru, co spowodowało odsłonięcie kaptura.
Nikt na jego szczęście nie ujrzał twarzy, lecz jedynie krótkie blond włosy...