22 września 2013

V Rozdział

Bardzo wam dziękuję za komentarze w poprzednim poście, jest mi niezmiernie miło, że wam się podoba. Jeżeli ktoś ma jakieś zastrzeżenia do rozdziału, piszcie ;). Ten rozdział dedykuję wszystkim komentującym.

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

Rozdział zbetowała Canella

******

Spanikowane, wraz z pielęgniarką, weszły do pokoju.
    -Proszę wyjść, ja się nią zajmę.
Wyszły na korytarz.
    - Nic tu po nas. Jutro przyjedziemy i się wszystkiego dowiemy. Jedziesz ze mną do galerii? Muszę kupić buty na wesele.
    -Oczywiście.
Wyjechały na ulicę. Puściły sobie radio na fula, po czym Alex zaczęła się wygłupiać za kierownicą.
***
Po dziesięciu minutach były na miejscu.
Brunetka chodziła po każdym sklepie z obuwiem. Weszła do Office Shoes. Chodziła pomiędzy regałami, szukając ładnych, lecz niedrogich butów. W końcu znalazła piękne czerwone szpilki. Westchnęła z zachwytu. Wyjęła je z opakowania, po czym włożyła na nogi. Powoli i spokojnie zaprezentowała się Ann, która uśmiechnęła się, podnosząc kciuk do góry. Podeszła do lady. Zapłaciła i wyszła z pomieszczenia wraz z szatynką. Podekscytowana opowiadała przyjaciółce o pięknej, lecz starej biżuterii leżącej w szkatułce. Szła tyłem, dlatego nie mogła zauważyć zamyślonej osoby, na którą wpadła.
    - Bardzo pana przepraszam, nie chciałam - powiedziała, odwracając się. Doznała szoku. Przed nią stał przystojny szatyn, którego dobrze znała.
    - Nic się nie stało.
Uśmiechnął się czarująco do zdziwionej kobiety. Chciała go wyminąć, lecz zagrodził jej drogę.
    - Nie tak szybko. Daj się zaprosić na kolację. - Popatrzył na nią z miną zbitego psa.
Prychnęła, po czym wyminęła go . Tym razem jej nie przeszkodził. Dziewczyny wsiadły do samochodu, odjeżdżając z piskiem opon.

Oczami Dominica

Muszę do niej zadzwonić jest piękna, mądra, a przede wszystkim nie leci na moją kasę - myślał, nie zauważając, co się dookoła niego dzieje. Poczuł, jak ktoś na niego wpada. Spojrzał na tę osobę. Ze zdziwieniem stwierdził, że to Alex.
    - Bardzo pana przepraszam, nie chciałam.
    - Nic się nie stało.
Uśmiechnąłem się do niej, zauważając, że jest lekko zmieszana. Nie mogłem pozwolić, aby odeszła. Zagrodziłem drogę, patrząc na nią wyczekująco.
    - Nie tak szybko. Daj się zaprosić na kolację. - Spojrzałem na nią.
Nie zgodziła się na moje zaproszenie. Odeszła, a ja pozwoliłem na to. Nie wiedząc, co mogę jeszcze powiedzieć, oddaliłem się z kilogramami pytań.

***

    - Możesz mnie podwieźć pod ten adres? - Dała jej kartkę z adresem.
    - Ty coś kręcisz. - Zaczęła się śmiać, a biedna Ann zaczerwieniła się.
Opowiedziała, jak zadzwoniła do Eddiego, który zaprosił ją na kolację w swoim domu. Alex westchnęła, po czym stanęła pod domem.
    - Baw się dobrze. Jadę do domu, wrócisz sama? - Ann popatrzyła tępo na przyjaciółkę. - Aa… rozumiem zostaniesz u niego, nie wnikam.
Oburzona szatynka miała już na nią nakrzyczeć, lecz ta zdążyła odjechać. Dodając sobie otuchy, niepewnie nacisnęła dzwonek. Słyszała coraz głośniejsze kroki. Po chwili stał przed nią chłopak z czekoladą w kształcie serca. Wręczył jej ów przedmiot, po czym wpuścił ją do środka. Szła za nim, rozglądając się po pięknie urządzonym pokoju. Wchodząc do jadalni, aż otworzyła buzię ze zdziwienia. Na stoliku stał szampan, a piękny niebieski kwiat przywiązany był do butelki. Znajdowały się tam również talerze dla dwóch osób, a do tego widelce, noże i łyżeczki. Na około stolika poukładane były płatki róż. Na środku ustawione były zapalone świece. Podszedł do stolika i odsunął krzesło, aby mogła usiąść. Podziękowała cicho, po czym zajęła się wpatrywaniem w ścianę. Przyniósł pięknie pachnące danie, po czym się odezwał:
    - Interesująca ta ściana?
    - Tak, szczególnie te obrazy - powiedziała z poważną miną.
Oboje zaczęli się śmiać.
Jedli w ciszy i spokoju. Nie przeszkadzało im milczenie.

***

Po skończonym posiłku chciała już iść, lecz szatyn jej nie pozwolił, mówiąc, że ma atrakcję na dziś. Tą niespodzianką był seans filmowy - komedia romantyczna pod tytułem „Dwa tygodnie na miłość.” Oglądali film, zajadając się popcornem. W jednym momencie Eddy objął dziewczynę. Ta mocniej się do niego przytuliła. W pewnej chwili szatyn odważył się powiedzieć:
    - Mój kumpel będzie na mnie zły, jeżeli się dowie, że komuś to powiedziałem, ale trudno musimy coś z tym zrobić. Dominicowi bardzo podoba się Alex i chciałbym się spytać czy nam pomożesz? Oczywiście nic jej nie mów. Na pewno z nim będzie, przecież wiesz, widać tę miłość na kilometr.
    -Tak… a krowy latają. Pomogę, lecz raczej się to nie powiedzie.
    -Powiedzie… Musi - powiedział z mocą.
Do końca filmu już o niczym nie rozmawiali. W końcu zmęczona zasnęła na ramieniu mężczyzny. Chłopak podniósł ją, zanosząc do własnego łóżka. Przykrył ją, po czym sam zasnął obok w fotelu.

14 września 2013

IV Rozdział

Myślałam, że nie wstawię dzisiaj rozdziału z powodu pewnych komplikacji, lecz jest. Hm.. myślę iż ten rozdział nie jest najgorszy, lecz obiecuje wam że następne będą coraz lepsze :)
Jest mi smutno, bo w pierwszym i drugim rozdziale miałam o wiele więcej komentarzy. Proszę komentujcie, bo one są dla mnie bardzo ważne.

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

Rozdział zbetowała Canella.
*****

Już nic się dla niej nie liczyło. Myślała, że to jakiś głupi żart, lecz ta wiadomość okazała się gorzką prawdą.
    - Co się stało? - Roztrzęsiona Ann szarpnęła delikatnie Alex, która wpatrywała się tępym wzrokiem na drogę.
    - Miały wypadek. - Popatrzyła na nią ze łzami w oczach.
    - Jedź szybciej - szepnęła słabo.
Przyspieszyła prędkość.

***
Po kilku minutach były już w szpitalu. Zaparkowały, po czym szybko pobiegły do recepcjonistki.
    - Gdzie leżą Adrienne Mellark i Angelina Dale?
    - Na razie przeprowadzana jest bardzo ważna operacja. Panie z rodziny?
    - Nie, jesteśmy przyjaciółkami. Bardzo proszę powiedzieć, co się stało?
    - Ja tego nie wiem, lecz lekarz na pewno. - Wskazała ręką na mężczyznę.
Roztrzęsiona Alex podążyła wzrokiem za dłonią. Zauważyła medyka wychodzącego z sali operacyjnej.
    - Proszę poczekać! - krzyknęła w stronę lekarza, który odwrócił się do niej.
    - Czy pan operuje Adrienne Mellark i Angelinę Dale?
    - Tak.
    - Bardzo pana prosimy, niech pan nam powie, co się stało?
    - No dobrze - westchnął. - Jechały motorem i auto, które pędziło z dużą prędkością, w nie uderzyło. Dziewczyna o rudych włosach poleciała do przodu, a jej koleżanka przewróciła się. Teraz panie wybaczą, ale muszę iść szybko do sali.

Zszokowane potaknęły mu głową, po czym poszły usiąść.

***
Wreszcie po długim czasie czekania z sali wyjechały dwa łóżka. Obie pobiegły do przyjaciółek, lecz wszyscy je od nich odtrącali, mówiąc, że Ad i Angelina muszą odpocząć.

Zrezygnowane, poszły przysiadły na krzesłach, czekając na ich obudzenie.
    - Idę po gorącą czekoladę, przynieść ci? - zapytała Anne.

Zamyślona, potaknęła głową.

Smutna zeszła po schodach. Zauważając automat, podeszła do niego, wsuwając pieniądze do odpowiedniego otworu. Wcisnęła przycisk, po czym czekała, aż do kubka naleje się czekolada. Po chwili go wyjęła. Następnie wzięła drugi, robiąc tę samą czynność co przedtem. Czekała na następny napój, gdy szarpnął ją jakiś facet. Czekolada w naczyniu niebezpiecznie się zakołysała, po czym wylądowała na jej gładkiej i delikatnej dłoni.

    -Cholera - wrzasnęła zdenerwowana. Poczuła drobne pieczenie, które nie ustępowało.

Odłożyła picie na ławkę obok, po czym spojrzała na mężczyznę, który ją popchnął. Doznała szoku - przed nią stał Eddy.

    - Witaj… miło cię znowu widzieć. Przepraszam, że się ostatnio tak zachowałem.
    - Cześć. To nie twoja wina, lecz moja. To ja się śmiałam, a nie powinnam.

Popatrzyli sobie w oczy, po czym już miał nastąpić moment pocałunku, lecz przeszkodził im pewien przystojny brunet.

    - Słuchaj mam te wyniki, możemy wychodzić.

Eddy dał dziewczynie numer telefonu. Następnie poszedł za kumplem, wcześniej puszczając jej oczko.
Zachwycona wzięła czekoladę, zmierzając w stronę Alex.

    - Co ty tam tak długo robiłaś?

Brunetka, słysząc pytanie, zaczęła opowiadać, co się stało.

***

    - Dał mi swój numer telefonu - gadała jak nakręcona.

Przyjaciółka uśmiechnęła się do niej. Z pokoju dwóch dziewczyn wyszła pielęgniarka, skinając głową, że mogą już wejść.

Spięte weszły do środka.

Leżały tam, rozmawiając. Po ujrzeniu przyjaciółek ucichły. Pierwsza odezwała się blondynka.
    - Postanowiłam pojechać do rodziców. Zostanę już w Rosji na stałe. Przepraszam was, ale nie mogę już tutaj dłużej zostać, tęsknie za nimi, a teraz jeszcze ten wypadek…

Ann i Alex stały w drzwiach, nie wierząc w słowa Ad. Nie zastanawiały się długo, ponieważ odezwała się rudowłosa.
   - Dziewczyny… Ja straciłam czucie w nodze. - Wystraszona i spanikowana dotknęła kończyny.

6 września 2013

III Rozdział

Ten rozdział mi się kompletnie nie podoba. Jest do bani. Obiecuje wam, że następny będzie lepszy. Chociaż może być mało opisów, ponieważ te rozdziały pisze różnie, a ten akurat pisałam gdy jeszcze nie wstawiłam pierwszego. Miałam tak ogólnie poprawić ten rozdział, lecz uznałam że musiałabym go pisać nowa. Musielibyście wtedy czekać. Mam nadzieję, że nie będziecie źli. Przepraszam, że tak chaotycznie pisze nie wiem co się dzisiaj ze mną dzieje, jakaś nie ogarnięta jestem ;).

Rozdział zbetowała Canella.
*****

Zimny, jesienny wiatr przedostawał się przez niedomknięte okno do pokoju Alex. Dziewczyna otworzyła oczy, aby zobaczyć, czemu jest tak chłodno. Wyszła z łóżka, po czym szybko zamknęła otwór okienny.

Miała iść się ubrać, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszła na dół, a następnie je otworzyła.
    - Hej. Wczorajsze spotkanie okazało się katastrofą - powiedziała rozżalona Ann.
    - Cześć. Jakie spotkanie? Siadaj i opowiadaj.

Usiadły na kremowej kanapie, po czym Anne zaczęła mówić.
***
    -Ja też bym się zaczęła śmiać. Nie przejmuj się nim - to pajac jak jego kumpel.

Obie uśmiechnęły się do siebie.

Zdając sobie sprawę, że trzeba sporządzić obiad, szatynka poszła przygotowywać składniki niezbędne do pracy. Brunetka wstała z zamiarem przebrania się w łazience.

Wyszła już umyta i ubrana, po czym przyszła do kuchni.

    - Ann, chodź mi pomóż.

Wyjęły przepis, po czym gotowały wraz z nim.

***

Pod koniec duszenia zaczęły doprawiać sos.

Alex miała włożyć resztę mąki do szafki, lecz potknęła się o krzesło. Skrobia wyleciała jej z ręki, rozsypując swoją zawartość. Zrezygnowana, cała brudna, zaczęła sprzątać.
     - Ej, patrz, odwiedziły nas nargle. - Zdziwiona Ann stanęła w drzwiach.
     - Co tu się stało? - Roześmiana ujrzała bałagan, a w samym jego środku przyjaciółkę. - Nargle? Co ty znowu oglądasz w tej telewizji?

Zachichotała, po czym zaczęła pomagać, pozostawiając pytanie bez odpowiedzi.

***

Po sprzątnięciu bałaganu, usiadły przy stole, zajadając się.

    - Alex, odzywała się do ciebie Angelina lub Adrienne?

    - Nie. Myślałam, że się obraziły. Zadzwonię do nich.

Z takim postanowieniem wyjęła komórkę.

    - Nie odbierają. - Przestraszona nie wiedziała, co robić. Jeszcze nigdy tak się nie bała jak teraz.

    - Dobra, nie panikujmy. Może nie chcą z nami gadać. W każdej sytuacji musi być jakieś logiczne wytłumaczenie.

Czekały pięć minut, aż telefon zaczął wibrować.
    - Halo? - zapytała z nadzieją, że to one.
    - Cześć, to ja Dominic. Moglibyśmy się spotkać?
    - Cześć. Wydawało mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy, jeżeli chodzi o zderzak. - W jej głosie dało się słyszeć zawód.

Zrezygnowana pokiwała przecząco głową.
   -Tak, lecz chodzi mi o spotkanie. Pogadalibyśmy.
   - Nie ma takiej opcji. Wybacz, ale jestem zajęta. Cześć. - Rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.

Skąd on ma mój telefon? - myślała. - Przecież ja do niego dzwoniłam i… pewnie sobie zapisał. Jaka ja głupia jestem!

Trochę zła usiadła obok przyjaciółki.
   - Jedziesz ze mną do mechanika?
   - Mogę.

Wyjechały samochodem, kierując się w stronę warsztatu.

***
Przyjechały na miejsce. Wysiadając, nadal się martwiły.
   - Dzień dobry, chciałam naprawić zderzak.
   - Dzień dobry. Proszę wjechać do garażu.

Wykonała polecenie, po czym stanęła, przypatrując się mężczyźnie.
   - Za ile będzie gotowy?
   - Hm… Ja go zaraz zrobię, niech pani poczeka. Proszę osiemset złotych wraz z wprawieniem.

Zszokowana podała mu odpowiednią ilość pieniędzy.

***

Wyjeżdżały, gdy zadzwonił do niej telefon.
   - Pani Montrose?
   - Tak, to ja. O co chodzi?
   - Dzwonię, aby powiadomić panią, że dwie kobiety zostały poważnie ranne w wypadku samochodowym. Pani numer telefonu wzięłam z komórki jednej z nich. Przebywają w szpitalu Świętego Tomasza.

Urządzenie wyleciało jej z ręki. W tej chwili przeżywała najgorsze chwile w swoim życiu.