31 sierpnia 2014

Rozdział XXIX

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

******

Kilka miesięcy później
Szłam, trzymając w ręce torbę wypełnioną po brzegi produktami spożywczymi. Wreszcie mogłam trochę odetchnąć. Nie chciałam już myśleć, co zastanę, gdy przybędę do domu za późno. Dominic na pewno sobie poradzi, przecież powtarzał mi to tysiąc razy, jednak żałowałam, że nie zgodził się zostać w szpitalu. Pamiętałam, gdy powiedział, iż nie zgadza się na spędzenie tam reszty życia, a miał szansę wyzdrowieć, prawda?

Zszokowana patrzyłam na Dominica. Dlaczego mi nie powiedział o tej przeklętej chorobie wcześniej? Na pewno zaradziłabym jakoś. Dlaczego wszystko jest takie trudne? Czemu on? Jest tylu ludzi na świecie, dlaczego akurat to musi być mój chłopak? Niby przyzwyczaiłam się do moich życiowych niepowodzeń, ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że mój ukochany zginie. Przecież moja miłość miała być taka sama jak w bajkach... Przemyślenia przerwał mi lekarz.
   - Jednak może spowolnić śmierć, stosując odpowiednie lekarstwa. Musi wierzyć, że się uda. Może być takim przypadkiem, że akurat się powiedzie. Nie możemy dać stuprocentowej pewności, że się uda – poinformował mnie. - Jeżeli zechce pan dalej stosować nowo podane leki, to zrobimy wszystko, co w naszej mocy, zaczynając od początku. Może coś pominęliśmy? Lecz musi pan pozostać w szpitalu. – Tym razem swoją wypowiedź skierował do Dominica. Uśmiechnęłam się do niego. To nic, że musiał zostać w szpitalu, dzięki temu miał szansę wyzdrowieć. Wreszcie może być jak dawniej, a nawet lepiej. Teraz musiał podjąć decyzję. Zostanę z nim, nawet jeśli podejmie według mnie najgłupszą z możliwych opcji. Będę przy nim, aż do śmierci.
   - Nie chcę umrzeć w szpitalu. Moja odpowiedź brzmi nie. Przecież dobrze doktor wie, że te lekarstwa mi nie pomogą, wcześniej nie pomagały, teraz także nie pomogą. Nie ma dla mnie ratunku. Niech pan nie kłamie przy mojej dziewczynie, nie zniosę już tego. – Medyk przytaknął głową i wyszedł z pokoju, wcześniej zdążył jeszcze szepnąć:
       Ma pan rację, jest to niewykonalne, wprost niemożliwe, jednak podjąłbym się tego , ale to pańska decyzja. Nie mogłam uwierzyć w to, że się poddał. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, ale cóż mogłam zrobić? Uczynię to, co powinnam zrobić, a mianowicie pozostać przy nim do końca. Nawet gdyby się paliło i waliło, będę trwać przy jego boku.

Wszystko bym dała, aby wtedy zgodził się na nowo leczyć. Niestety nic nie mogłam zrobić. Nie chcąc już więcej nad tym rozmyślać, ruszyłam szybszym krokiem w stronę domu. Usłyszałam głośny, histeryczny krzyk. Wydawało mi się, że to głos Ann, lecz szybko skarciłam się w myślach. Czemu miałaby krzyczeć w moim domu, chyba że…  Z zakupami w ręku pomknęłam w stronę swojego domostwa. Już z bliska dostrzegłam przyjaciółkę stojącą w otwartych drzwiach. Łzy spływały jej po policzkach, a ja już domyślałam się, co mogło się zdarzyć. Z sekundy na sekundę przychodziły mi na myśl coraz czarniejsze scenariusze, lecz odepchnęłam je na bok. Wreszcie dobiegłam do domu, pytając Ann, co się stało. Szatynka wskazała dłonią pokój Dominica. W mgnieniu oka znalazłam się w pomieszczeniu. Zauważyłam okropnie przemęczonego bruneta, a tuż koło niego Eddiego, który błagał o coś mojego chłopaka. Gdy Eddy mnie ujrzał, od razu popędził w stronę drzwi. Wyszedł, wcześniej ściskając mi dłoń. Nie wiedziałam, o co chodzi, nie chciałam wiedzieć… Zakupy wyleciały mi z rąk, gdy z bliska ujrzałam stan Dominica, w którym w obecnej chwili się znajdował. Krzyknęłam w stronę, Ann, aby wezwała karetkę.
   - Ko… kochanie, proszę… podejdź tu. – Od razu znalazłam się przy jego boku. Łzy zbierały mi się w kącikach oczu. Wzięłam go za rękę, patrząc prosto w oczy, a on ciągnął dalej swój monolog. – Obiecaj… mi, że je… jeśli dzisiejszego dnia um... umrę, a tego… jestem pewien, znajdziesz… sobie faceta, który… będzie na ciebie… zasługiwał i dawał… ci szczęście. Nie zaprzeczaj, tylko… obiecaj, że nie będziesz się za mną… użalać. Nie chcę, abyś… przeze mnie… była smutna, nic… nie mów tylko… obiecaj. – Nie mogłam już powstrzymać dłużej łez, które nazbierały się w kącikach oczu. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, szepcząc:
   - Obiecuję. – Już wiedziałam, że dana przeze mnie przysięga nie zostanie spełniona. Nie mogłam sobie wyobrazić innego mężczyzny całującego mnie lub przytulającego. Chciałam tylko jego, czy to złe? Pocałował mnie czule w czoło, po czy powiedział:
   - Kochanie… jesteś… najwspanialszą kobietą… na ziemi, kocham cię. Pamiętaj, że w każdym… momencie będę… przy tobie, nigdy z ciebie… nie zrezygnuję. Będę czekał. – Nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Czy on naprawdę się ze mną żegna? Czy to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni? Tak bardzo nie chciałam, aby to się stało. Miałam wielką chęć, aby krzyczeć, by nie zostawiał mnie samej, lecz powiedziałam coś zupełnie innego.
   - Też cię kocham, skarbie. – Tylko to zdążyłam powiedzieć, zanim całkowicie zamknął oczy, a jego serce przestało bić. Upadłam na kolana, a z mojego gardła wydobył się histeryczny szloch.

******

Mam wielką nadzieję, że mnie nie zabijecie za to, że uśmierciłam Dominica. Taki zamysł już miałam mniej więcej od połowy opowiadania i nie zamierzałam niczego zmieniać, a pewna sytuacja jeszcze mnie do tego przekonała i jakoś tak wyszło :D. A poza tym nie chce za bardzo słodzić :D. 
Wiem, że u niektórych z Was mam zaległości. Przepraszam i postaram się, jak najszybciej przeczytać Wasze rozdziały.
Moja przyjaciółka zaczyna z nowym blogiem i byłoby jej baaardzo miło, gdybyście zerknęli i skomentowali chociaż jeden rozdział ;)
Link jest tutaj <klik>

16 komentarzy:

  1. Pierwsza, łiii! Dobra, dobra, nie zbiję cię za Dominica. Alex miała chociaż to szczęście, że mogła się z nim pożegnać. No i w końcu to było kilka miesięcy później. Króciusieńki ten rozdział. :(
    Czy to już jest koniec opowiadania? Bo bez Dominica, nie będzie takie samo. :(
    Pozdrawiam serdecznie i weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. W pewien sposób rozumiem decyzję Dominica, choć nie dziwię się, że jego bliscy mogli być zbulwersowani, czy choćby zdziwieni. Chłopak wiedział, że nie zostało mu dużo czasu, a podjęcie się leczenia byłoby bardzo ryzykowne i prawdopodobnie nie przyniosłoby żadnych skutków. Chciał żyć normalnie, jak każdy człowiek, a nie leżeć bezczynnie w Sali szpitalnej. To musiała być dla niego ciężka decyzja, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że chyba podjęłabym taką samą, choć pewnie spotkałoby się to ze sprzeciwem ze strony rodziny. Nie uważam, że Dominic się poddał. On po prostu wybrał jedno z dwóch wyjść, a żadne nie było dobre.
    Kurczę, teraz mi trochę głupio, że napisałam wczoraj taki komentarz. Z jednej strony mam ten ukochany sad end, ale… Strasznie mi szkoda chłopaka. I tak po dłuższej chwili stwierdzam, że podziwiam go za całą jego postawę. Od dawna wiedział, że jest chory, ale chciał mieć normalne życie, a przede wszystkim chciał, żeby jego bliscy nie zamartwiali się jego losem. Oczywiste było, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw, ale nawet wtedy nie chciał zwracać na siebie uwagi. Jego śmierć była w pewien sposób piękna- po dłuższym czasie, spędził jeszcze kilka szczęśliwych miesięcy z przyjaciółmi i Alex, a zmarł w ramionach ukochanej osoby w domu, nie w szpitalu, tak jak tego chciał.
    Wzięło mnie trochę na rozkminy… Twoje opowiadanie może być dla nas wszystkich pewną przestrogą: w jednej chwili może być dobrze, będziemy sądzić, że nic nie jest w stanie zniszczyć naszego szczęścia aż do momentu, kiedy okaże się, że my albo ktoś nami bliski zmaga się z okropną chorobą, która właśnie zniszczy to wszystko, na co tak bardzo pracowaliśmy…
    Jestem bardzo ciekawa epilogu, czy Alex pozbiera się po śmierci ukochanego, spotka kogoś wartego jej uczuć, czy podzieli jego los? Czy Ann urodzi chłopca czy dziewczynkę i będzie szczęśliwa z Eddim?
    Całuję gorąco i nie mogę uwierzyć, że ta piękna historia już się kończy… :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że do końca wierzyłam, ze jednak go nie uśmiercisz. Zrobiłaś to, ale nie jestem w żadnym stopniu zbulwersowana. Jeśli taki był Twój plan i zamysł to go szanuję, mimo że jest mi przykro, bo bardzo lubiłam tą postać. Szkoda tylko, ze Alex nie zdążyła się nim nacieszyć.
    Dziwi mnie, że nie chciał walczyć. nawet jeśli był w tej kwestii uparty, to Alex modła go jakoś przekonać. W końcu ją kochał! Gdyby poprosiła by walczył dla niej, może udałoby go przekonać. Z drugiej strony jednak trochę go rozumiem. Chciał żyć jak normalny człowiek w tych ostatnich miesiącach. Bardzo wzruszyło mnie to pożegnanie. Nie chcę nawet myśleć jak Alex się czuła słuchając tego wszystkiego, a potem widząc, że jej ukochanego już nie ma. To musiało być straszne i naprawdę wolę się nad tym dłużej nie zastanawiać. Jedno wiem na pewno, nie zazdroszczę jej, bo ja bym się chyba załamała. Mimo to uważam, że powinna spełnić obietnicę, którą dała mu w ostatniej godznie. Widać, że mimo ogromnej choroby i cierpienia myślał trzeźwo. Naprawdę ją kochał... I to powinno dodawać jej sił. Choć z drugiej strony może doprowadzić do jeszcze większego cierpienia.
    Tak czy inaczej, teraz już kompletnie nie wiem jak zakończysz to opowiadanie;D Jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! ;)

    A w wolnej chwili zapraszam Cię do mnie na nowy rozdział.
    Ściskam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początek kochana powiem, że przepraszam, że jestem dopiero teraz, ale dzisiaj są urodziny mojej siostry i się goście zjechali i nie miałam kompletnie kiedy przeczytać rozdziału aż do teraz :)
    Bardzo mi szkoda Alex, która straciła swojego ukochanego, ale ja wiedziałam, że tak się stanie, bo nie raz rozmawiałyśmy jak już miałaś pisać zakończenie i wiem w jakim stanie byłaś, i cię rozumiem dlaczego właśnie tak zakończyłaś to opowiadanie. Jeszcze epilog prawda? :) Został już tylko ten jeden ostatni wpis, i mam nadzieję, że szybko zaczniesz coś kolejnego! :***
    Nie wiem czy mogę powiedzieć, że rozdział mi się podoba, bo chyba tak nie wypada. Nie podoba mi się to że on umarł :(
    Ale według mnie bardzo ładnie to zakończyłaś (no jeszcze epilog, ale wiesz)
    I na koniec mogę powiedzieć tylko, że z niecierpliwością czekam na ten ostatni wpis i pobiję wszystkich komentarze, bo mój będzie najdłuższy! Gwarantuje ci to kochana :*
    Życzę ci duuuuużo weny przy pisaniu kolejnego opowiadania i sukcesów w trzeciej klasie! Na pewno dasz sobie kochanie radę :**
    Twoja Chérie x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dziękuję że zaprosiłaś swoich czytelników żeby do mnie wpadli :-)
      Przepraszam ale wcześniej o tym zapomniałam :-D

      Usuń
  5. Nie zabije cie za usmiercenie Dominica, bo to byl twoj pomysl przeciez ;) To ty jestes autorka i sama wymyslasz co ma sie stac. Szkoda mi Alex. Stracila ukochana osobe i mam nadzieje ze sie pozbiera.
    Czekam wiec z niecierpliwoscia na ostatni wpis- epilog.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Dominic :c To taaaaakie smutne. Dobrze, że zdążyli się pożegnać, bo chyba bym nie zniosła, gdyby ona przyszła juz po fakcie. To był uroczy rozdział, ale mega przygnębiający. Czekam na Epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie szkoda, że już kończysz to opowiadanie :( Zakochałam się w nim i wiem, że będzie mi ciężko gdy nie będą się już pojawiać nowe rozdziały.
    Trochę mi smutno, że uśmierciłaś Dominika. I choć nie liczyłam na cud, że wyzdrowieje, to szkoda że umarł. Ale z drugiej strony zdążył się pożegnać z bliskimi.
    Czekam na epilog, który niechętnie, ale przeczytam :)
    Love, Lili <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tu się wgl stało? Normalnie nie wierzę, :O nieeee., piękmy rozdział, ale taki koniec, ehhh. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dominic? Naprawdę go zabiłaś? :(
    Szkoda, że choroba dotknęła właśnie jego. Był młodym, pełnym życia facetem, który właśnie znalazł miłość swojego życia. Nie zdążył się nią nawet nacieszyć, bo skończył mu się dany czas. Nie wyobrażam sobie, jak ja przeżyłabym śmierć swojego ukochanego. Chyba wolę sobie tego nawet nie wyobrażać. Jedno wiem na pewno. To dla niej wielki cios. Zakochała się, choć długo się przed tym broniła. Dopuściła do siebie miłość, która została jej odebrana tak szybko. Nie zasługuje na to. Powinna wieść długie życie u boku Dominica i doczekać swoich wnuków! A tak się nie stało..
    Trudno jej będzie się pozbierać. Pewnie pogrąży się w bólu. Ale mam nadzieję, ze Ann i Eddie nie pozwolą jej w nim trwać zbyt długo. Alex musi opłakać Dominica, ale jeśli będzie to trwało zbyt długo, to pogrąży się w depresji. A tego nie chcę.
    Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam przez przypadek i zostaję! Lecę do początku! :*

    http://artystyczny-zawrot-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohh tak długo mnie nie było ;( WYBACZ ! Miałam tylllle na głowie, że szok , wakacje, ciągle coś się działo, miałam masę zaległości na innych blogach i w końcu doczłapałam się do ciebie! Uporządkowałam też moje blogi i w konsekwencji stworzyłam nowego i zostawię info w spamie - wejdziesz jak bd chciała :)

    Notka super, ale ja chcę dłuższeeeeee :( Czuję niedosyt...
    Kurcze, uśmierciłaś Dominica? Kurczak :( JAkie to choroby jeszcze zaczną nas zabijać, to takie niesprawiedliwe...
    Ja tu przyszłam, a ty już kończysz :(
    Ale jak stworzysz coś nowego, to koniecznie poinformuj mnie! Błagam!!!! ;(

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej !
    A więc jednak umieściłaś Dominica... Cóż szkoda mi strasznie Alex. Wszystko zawsze jej się komplikuje. Mogłaś jeszcze zaczekać ze śmiercią chłopaka cały czas miałam nadzieję, że jednak wyzdrowieje, ale w końcu nie wszystkie historie muszą kończyć się Happy End'em :)
    Pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedna Alex, szkoda mi dziewczyny.
    A ja myślałam, że Dominic wyjdzie z tego a tu... śmierć. :(
    Czekam, aż w końcu i Alex spodka coś dobrego.
    Życzę mnóstwo weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka,
    wybacz, że tyle to trwało, ale niestety nie miałam kiedy zaglądać na blogi i na bieżąco je czytać, ale już nadrabiam zaległości.

    Nie wiem co powiedzieć odnośnie tego rozdziału. Płakać, czy się wkurzać. Alex i Dominic byli taką wspaniałą parą. Byli dla siebie stworzeni. Nie rozumiem czemu postanowiłaś uśmiercić D. Alex tyle wycierpiała, musiał pokonać tyle przeciwności by z nim być, a tu nagle coś takiego. To jest takie smutne. Niestety nieraz w życiu tak bywa. Ten rozdział przypomniał mi też pewien film. Nie pamiętam jego tytułu, ale był o pewnej dziewczynie, która chorowała na białaczkę, zakochał się w niej pewien chłopak. Przed jej śmiercią się pobrali, po czym kilka dni później ona zmarła. Piękny i smutny film, podobnie jak twój blog.

    Pozdrawiam i lecę na epilog

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze, to dużo dla mnie znaczy :)