Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.
******
Chciałam, aby raz na zawsze
zniknął z mojego życia. Dopiero sobie wszystko poukładałam, a teraz znów muszę wybrać… Eddy czy Bob? Ed nigdy nie okłamałby mnie w tak
ważnej sprawie, natomiast Bob oszukiwał mnie przez cały czas. Odpowiedź chyba
sama się nasuwa. Najważniejsze było dobro dziecka. To o nim muszę myśleć. Pokochałam Eddiego całym swoim sercem. Był przy mnie
cały czas… Wybaczył mi nawet to, że nie wiedziałam, kto jest ojcem dziecka. Nie
pomyślałam tylko o jednym… Co się stanie, jeżeli okaże się, że Eddy nie jest
ojcem malucha? Co wtedy zrobię? Bob z pewnością będzie chciał mi odebrać prawa
do dziecka… Na pewno chciałby, aby to maleństwo było częścią jego życia. Nie!
Nie mogę w ten sposób o tym myśleć, na pewno Eddy będzie szczęśliwym tatą, a ja
mamą. Wybiorę Eddiego, to jego kocham i nie mogę bez niego żyć. Już podjęłam
decyzję… Nawet jeśli nie jest ojcem szkraba, to i tak z nim będę. Chcę mieć tylko prawdziwą, kochającą rodzinę.
Wyminęłam blondyna i skierowałam się do
swojego pokoju. Słyszałam jego kroki. Nigdy nie ustępował… Nie miał już u mnie szans… Już nie. Szybko wzięłam walizkę do ręki,
po czym odwróciłam się z zamiarem wyjścia z domu. Oczywiście Bob mi na to nie
pozwolił.
- Zostajesz tutaj ze mną – warknął przez zaciśnięte z wściekłości
zęby.
- Nigdy w życiu – odrzekłam z satysfakcją.
Po chwili znalazł się przy mnie.
Pocałował mnie brutalnie, a ja marzyłam tylko, aby wyrwać się z jego okropnie
umięśnionych ramion.
- Puść ją, sam słyszałeś, że nie chce mieć z
tobą nic wspólnego.
W drzwiach pojawił się Eddy. Na
jego twarzy można było zauważyć ogromny gniew. Uśmiechnęłam się do niego, gdy
poczułam, jak uścisk blondyna coraz bardziej się
rozluźnia. Szybko oswobodziłam się z jego ramion, po czym podbiegłam do
szatyna, wtulając się w niego. To był zły ruch z mojej strony. Bob się
zbulwersował. Już wiedziałam, co się za chwilę wydarzy. Odepchnął mnie od
Eddiego. Zaczęli się bić, a ja nie wiedziałam, co robić.
Z każdą chwilą było coraz gorzej.
Postanowiłam przerwać tę krwawą bitwę. Podniosłam rękę, rozdzielając ich.
Czułam, że chcą mnie odepchnąć i dokończyć „wojnę”, ale nie pozwoliłam im na
to, tym bardziej weszłam do środka. Popatrzyłam na nich z naganą. Zachowywali się
jak pięcioletnie dzieci, niemogące dostać ulubionej zabawki. Tak nie będzie.
Nie pozwolę, aby na moich oczach się pozabijali nawzajem. Zakończę to raz na
zawsze.
- Co wy robicie? Nie przyszło wam być może
do głowy, że mi się nie będzie podobać wasze postępowanie? Nie! Bo nigdy nie
myślicie o mnie, tylko o sobie. Ja już wybrałam… - Zrobiłam krótką przerwę, po
czym ciągnęłam dalej.– Bob, przykro mi, lecz nie byłeś mną zbytnio
zainteresowany, chciałeś tylko seksu, a ja takiego związku nie chcę, poza tym okłamywałeś mnie przez cały czas i jeszcze jakby
tego było mało, chciałeś skrzywdzić moją przyjaciółkę, a tego ci nigdy nie
wybaczę. Wracaj tam, skąd przyszedłeś i nigdy, przenigdy nie wracaj. Mam swoje
życie, ty się nie masz prawa w nie mieszać! Nie chcę cię widzieć na oczy, więc lepiej wyjdź. – Gdy Bob wyszedł,
spojrzałam na skruszonego szatyna. Następnie jemu także zaczęłam wygłaszać
wykład. – Nie patrz tak na mnie! Ty nie jesteś lepszy! Jak mogłeś się tak
zachować? Nie spodziewałam się tego po tobie. Zawiodłeś mnie. Nigdy bym cię o
to nie posądziła – powiedziałam z wyrzutem.
- Kochanie, musiałem się bronić, przecież
nie mogłem mu pozwolić na to, aby wygrał. Jakbym wtedy wyglądał w twoich
oczach? Ja ci powiem, jak mięczak. – Wiedziałam, że tak będzie, zawsze musi
postawić na swoim. To był jego charakter, nigdy nie pozwoliłby na to, aby jakiś
facet sprzątnąłby mnie mu sprzed nosa, choć byłam pewna, że do tej sytuacji
nigdy by nie doszło. Po paru minutach przyznałam mu rację. Wtuliłam się w jego
silne ramiona. Nie trwało to długo, ponieważ zauważyłam krew spływającą z jego nosa. Oderwałam się od niego i poszłam
po apteczkę, by oczyścić mu ranę.
***
Po opowiedzeniu całej historii
zaczęłam żałować, że w ogóle mu o tym powiedziałam. Wstał cały zdenerwowany, z
zamiarem odnalezienia Boba. Nie mogłam pozwolić na to, aby się przemęczył, to
by źle wpłynęło na jego zdrowie. Niestety wstał, nie reagując na moje błagania
i krzyki. Łzy leciały mi ciurkiem po twarzy, a on dalej mnie nie słuchał. Usiadłam
na łóżku, coraz bardziej żałując swojego czynu. Mogłam mu o tym w ogóle nie
mówić, jak mu się coś stanie? Nie wybaczę sobie tego. Do końca życia będę żyć
ze świadomością, że zrobiłam coś, co miało bardzo zły wpływ na jego zdrowie,
które teraz było przecież najważniejsze. Musiałam go powstrzymać przed
zrobieniem czegoś tak głupiego. Już wychodził z pokoju, a ja nie miałam sił,
aby dalej krzyczeć. Zdarłam sobie chyba całe gardło. Dziwiłam się, że mój
odgłos nie przyciągnął lekarzy. Oni by mi pomogli przyciągnąć go do łóżka, sama
nie dałabym rady, więc szepnęłam:
- Proszę, zrób to dla mnie i zostań w łóżku.
– Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co robi. Szybko znalazł się obok mnie. Był przemęczony, o czym świadczył lekki
problem z oddychaniem. Przytuliłam się do niego, a łzy nadal płynęły swobodnie
po mojej twarzy.
- Przepraszam. Kochanie, nie… chciałem cię…
wystraszyć… ani doprowadzić… do łez. – Mówił z przerwami, a ja uciszyłam go
gestem dłoni, wskazując na łóżko. Położył się, a ja spokojnie oparłam głowę o
jego tors. Leżeliśmy tak przez kilka minut, lecz po pewnym czasie lekarz mojego
chłopaka wszedł do sali z bardzo ponurą miną. Wystraszona podniosłam się z
łóżka, podchodząc do doktora.
- Czy coś się stało? – zapytałam przerażona.
- Niech pan mi wybaczy, ale mogę powiadomić pańską dziewczynę o pana stanie zdrowia. Nikt z
rodziny nie przyszedł pana odwiedzić, więc ktoś musi trzymać rękę na pulsie. – Przeniósł wzrok na Dominica, nie
odpowiadając na moje wcześniejsze pytanie. Czułam, że coś jest nie tak. O czym
on mówił? Czego mi nie powiedział?
- U pana Dominica za późno wykryliśmy tę chorobę.
Pacjent zabronił mi mówić o jego stanie pani, ale sprawa przyjęła o wiele
szybszy obrót. Chemioterapia nie pomaga, próbowaliśmy znaleźć dawcę, a gdy już
odnaleźliśmy go, było za późno. Spróbowaliśmy bezpiecznie przeprowadzić zabieg
przeszczepu szpiku, ale nie udało się nam. Szpik niestety się nie przyjął.
Bardzo mi przykro, ale jesteśmy bezradni. Nic nie możemy zrobić, mamy związane
ręce. Pani chłopakowi pozostało niewiele dni życia, może
miesięcy, nie jesteśmy wstanie powiedzieć ile. – Mój świat się zawalił. Łzy
naszły mi do oczu. Z szokiem wymalowanym na twarzy popatrzyłam na Dominica.
Leżał w łóżku, omijając mnie wzrokiem. To musiał być sen. To nie mogło być
prawdą. Niech się to okaże tylko głupim koszmarem. Modliłam się w duszy, aby to
tylko nie było rzeczywistością…
******
Zastanawiam się czy jeszcze kiedykolwiek zrobię jakąś niespodziankę, jak nie komentujecie... Tylko nie liczne osoby ją skomentowały za co im dziękuję :).
Jak myślicie czy uda im się uzdrowić Dominica, czy nie? W każdym bądź razie odpowiedź na to pytanie znajdziecie już w następnym rozdziale! :)
Jak myślicie czy uda im się uzdrowić Dominica, czy nie? W każdym bądź razie odpowiedź na to pytanie znajdziecie już w następnym rozdziale! :)
Bardzo proszę o zagłosowanie w ankiecie po prawej stronie.
Pozdrawiam! ;)
Jejku, on nie może umrzeć :( Ona się załamie, nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie!
OdpowiedzUsuńAleee czuję, że niestety może być inaczej...
Eddy pobił sie z Bobem! Ha! ;D
I dobrze mu tak, no Bobowi (?), ona go nie kocha, on chciał tylko seksu, więc ona musi być z tym który ją kocha i którego kocha ona!
I tak samo jeśli chodzi o dziecko, Eddy na pewno pokocha je całym swoim sercem nawet wtedy gdy to nie będzie jego brzdąc ;) I Ann na pewno będzie z nim szczęśliwa. :)
A jeśli chodzi o Alex... na pewno będzie przy Dominiku do ewentualnego końca...
Okej, już kończę bo nie umiem wymyślić nic sensownego, może następnym razem się uda! :)
Buziaki i duuuuuużo weny!
(Dawna Rose)
http://make-me-feel-alive-again.blogspot.com/
Ugh Nie lubię tego całego Boba, jak On się w ogóle zachował.. W sumie dobrze, że Edd obronił ją przed natarczywym Bobem, rozumiem, że nie lubi bójek, no ale bronił ją w jakiś sposób, prawda?
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie chcę żeby umierał :( Ogólnie rozdział bardzo mi się podoba :) Czekam na next :) Pozdrawiam :*
http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
ten Bob jest nienormalny, tak kobiet traktować nie można :/ Eddy Hero <3 Chciałabym żeby przeżył ale z drugiej strony, jak to wykombinujesz? Myslę, że go uśmiercisz ale mam nadzieję, że nie :P Życzę weny.
OdpowiedzUsuńFakt, Bob jest jakimś psychopatą. Zamknąć go! :D
OdpowiedzUsuńEddy ładnie postąpił, chociaż bezmyślnie, ale kto by go winił.
Jak zabijesz Dominika, to ja zabiję ciebie. :)
Przepraszam, że tak krótko, ale jestem trochę nieprzytomna po podróży. :)
Pozdrawiam i weny!
[pat-czyli-ognistowlosa]
Hm... 11:11
UsuńCóż za wyczucie czasu :D
No co ty!? Dominika chcesz wysłać na tamten świat? A kto będzie z Alex? Kto będzie ją wspierał? Kto będzie ją chronił?
OdpowiedzUsuńOna na pewno strasznie przeżyje śmierć chłopaka. To będzie dla niej bolesny cios.
A Ann dobrze zdecydowała. Eddy jest przy niej ciągle i to znaczy dla niej dużo więcej niż jakieś bajeczki Boba. Bałam się, że jak skoczy między chłopaków, to coś się stanie jej dziecku, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Jak to jest, że gdy jednej się sypie życie, to drugiej w końcu zaczyna się układać? :(
Pozdrawiam! :*
Hej
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział
Zresztą jak zawsze
Niczego nie mogę się doczepić
czekam na next
i zapraszam na 17
http://aquasenshi.blogspot.com/2014/08/rozdzia-17.html
Nie powiadomiłaś mnie o dwóch rozdziałach... wieeeelkiego minusa właśnie złapałaś :c
OdpowiedzUsuńNo ale dobra... Bob... głupi ten facet. No ale to facet, tak zwana konstrukcja cepa. Ech, dobrze, że wybrała Eddy'ego, chociaż wiedziałam, że tak będzie *Michelle jasnowidz*
Ale są też złe wieści... Dominic jest chory i umrze... pisałaś ten rozdział pod wpływem narkotyków czy alkoholu?! Jak to umrze?! Nie zgadzam się, słyszysz?! On am żyć... i nawet mi nie mów, że jeszcze Alex w jakiś magiczny sposób uśmiercisz... No nie zgadzam się, słyszysz?! ;CCCCC
Life is brutal...
Jak jedna znalazła szczęście, będzie mamusią i w ogóle happy, tak druga nagle straci ukochaną osobę i pogrąży się w żałobie.
Jesteś okrutna...
Ps. zaraz opublikuję rozdział u siebie, więc śledź. Ano, i informuj mnie następnym razem ;c
Wybacz, ale dołączyłaś do obserwowanych, więc myślałam, że nie muszę Cię informować, ale jeśli chcesz to oczywiście to zrobię :).
UsuńHej kochana!:)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Wiele się działo i w życiu Alex i Ann. Zacznę od początku.
Chwała Bogu, że Ann wybrała Eddiego. To wspaniały facet, który nap pewno otoczy ją opieką. Jest wyrozumiały, odpowiedzialny, a nie taki latawiec i "gangster" jak Bob. Tylko nie jestem do końca przekonana, czy kobieta podjęła taką decyzję ze względu na uczucia czy dlatego, że przy Eddim będzie jej łatwiej wychować dziecko. Ewidentnie ciągnie ją coś do Boba i obawiam się, że gdyby zachowywał się bardziej przyzwoicie to mógłby sporo namieszać. No cóż, mam nadzieję, że uczucie Ann do Edda jest szczere. Bo na razie mam małe wątpliwości co do tego.
Jeśli chodzi o Dominica to bardzo mi go szkoda. Alex również. Bo fgakt faktem, jeśli chłopak odejdzie to ona zostanie z tym ciężarem, ona będzie o tym myśleć, ona będzie czuć żal i tęsknotę, a Dominic nic. Dlatego uważam, że to ona jest w gorszej sytuacji. Mam nadzieję, że jednak go nie uśmiercisz. Może uda się znaleźć innego dawcę. Polubiłam tego chłopaka...
Niecierpliwie czekam na następny rozdział!:)
Zapraszam w wolnej chwili na kolejny rozdział "Tajemnicy..". Ściskam, pozdrawiam i życzę miłego dnia!:*
A co do Twojego pytania na pomocny-rudzielec, ciężko mi będzie nauczyć Cię wszystkiego od początku bo to zajmuje cholernie dużo czasu. Na początek ściągnij gimpa i radzę poszukać jakiś filmików na yt. Bardzo dobrze tłumaczy Kaeru. Tutaj masz link: https://www.youtube.com/watch?v=t5cklTeJhM4 . Natomiast jeśli chodzi o wstawienie go na bloga i całego css'a, to umówmy się, że jak ogarniesz już mniej więcej grafikę, to ja Ci się postaram pomóc z projektowaniem strony i wszystkimi tymi kodami ;)
UsuńMatko, już myślałam że chłopaki się pozabijają...a do tego ten Dominic, ryczałam razem z Alex, tak jej współczuje, bo ona tak go kocha.Czekam z niecierpliwością na next <3
OdpowiedzUsuńZapraszam dziś do mnie na nowe przygody Holly już o 18.30
http://ulica-magiczna-26.blogspot.com
Bozeee Dominic musi zyc , bo co Alex zrobi bez niego ;( ;( ;( ;( :( Czekam na next z dobrym nastawieniem ;) ;)
OdpowiedzUsuńbuziaki
~Panna Domka
Nie lubię tego Boba! Dobrze że Ann wybrała Eddiego. I jak to Dominic umrze?! Nie! Nie może umrzeć. Mam nadzieję, że go nie uśmiercisz....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Normalnie zaraz będę płakać. Jak to możliwe. Przecież nie było widać, żeby z Dominikiem było aż tak źle. A tu nagle się okazuje, że umiera. Nie rozumiem dlaczego to robisz. Przecież Alex i Dominic są dla siebie stworzeni, a ty chcesz ich rozdzielić. Nie rozumiem. To takie smutne. Brak mi słów... nie wiem co jeszcze napisać... Mam jedynie nadzieję, że jakimś cudem Dominic będzie żył.
OdpowiedzUsuńNo nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział i mieć nadzieję, że wszystko skończy się szczęśliwie. Pozdrawiam i zapraszam do mnie
Kocham Twoje opowiadanie i styl Twojego pisania, jesteś niezwykle utalentowaną duszyczką. Pragnę więcej Twojej twórczości, czekam na więcej, możesz mnie nawet informować jeżeli coś napiszesz. Zapraszam i do mnie : http://trudny-wybor.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWspółczuć, współczuć, współczuć. Gdy ma się kogoś na kim nam zależy chciało, by się taką osobę zachować przy sobie na zawsze. Wczoraj wspominałam, że pewne dwie dziewczyny przyjaźń potwierdzały przysięgą. Tu jest inna sytuacja mamy dwoje ludzi, którzy ... no cóż. Bardzo trudna sytuacja. Nie mniej trudna niż to, że w opowiadaniu jest też poruszany problem dziecka i kolejnego wyboru wydającego się prostym; mimo to, nie do końca...
OdpowiedzUsuńNN
Hej :) Wybacz, że dopiero teraz, ale nie miałam czasu, żeby przeczytać twój rozdział. Całe opowiadanie jest genialne. Teraz widzę, że akcja się dalej kręci i zapowiada się dużo dużo łez i wyjaśnień. Trochę szkoda, że Dominik nie powiedział jej wcześniej, że jest chory, tym bardziej, że ją kocha i dobrze wiedział, że jest chory. Ja na jej miejscu bym sie chyba powiesiła :) Ale wierzę, że będzie silna i mu pomoże :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Love, Lili <3 (dwie-dusze)
Nie ! Jak możesz ? Nie zabijaj Dominica, Alex tego nie wytrzyma przecież on jest jej całym światem. Błagam cię, pisz szybko ten rozdział, bo muszę wiedzieć czy przeżyje, a trochę obawiam się tego gorszego ;c
OdpowiedzUsuńCo do Boba to dobrze, że Eddy mu przywalił. Nigdy go nie lubiłam ;/
Zapraszam jeszcze do siebie ;*
http://hsdsintvd.blogspot.com/
Witaj! :*
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Jest mi wręcz wstyd, ale obiecuję poprawę!!! To się już nigdy nie powtórzy. Z góry przepraszam też za ten komentarz, ale nie mam weny na nic…
Choć dla mnie był to raczej łatwy wybór, to jednak cieszę się, że Ann wybrała Eddiego. Bob to był po prostu tępy idiota. Czy on myślał, że jeśli porwie Alex, to Ann do niego wróci? Trochę głupie rozumowanie i do tej pory tego nie rozumiem. Niby rodzina najważniejsza, ale jednak mógł trochę ruszyć tą głupiutką główką i wtedy wszystko ułożyłoby mu się w zgrabną całość!
Ja nie rozumiem, dlaczego faceci uważają, że wszystko najlepiej rozwiązuje się siłowo. To jest takie niebezpieczne, choć muszę przyznać, że gdyby faceci się pobili kiedyś o mnie, to chodziłabym pewnie dumna jak paw :D Dobrze, że Ann zachowała zdrowy rozsądek i rozdzieliła ich. Na początku jeszcze się obawiałam, czy na pewno Bob tak łatwo odpuści, ale na szczęście tak :)
Szczerze? Nie wiem, czy chcę, żeby Dominic wyzdrowiał. Może ktoś uzna mnie za psychiczną, albo chorą umysłowo, ale nie wiem! Oczywiście bardzo mi go szkoda i to by było wręcz wspaniałe i cudowne, gdyby zdarzył się ten cud i lekarze odkryliby metodę na zwalczenie tej choroby, ale z drugiej strony… Jestem chyba miłośniczką smutnych zakończeń, a w tej sytuacji na takie by się zanosiło- piękne, poruszające i wzruszające… I choć bardzo lubię parę Alex i Dominic, to nie umiem zdecydować…
Gratuluję rocznicy! Z tego powodu życzę Ci dużo wytrwałości i sił, a także oczywiście weny na dalsze opowiadania, bo to chyba jednak najważniejsze.
Ślę tysiąc buziaków i uścisków! :*
P.S. Świetny dodatek!