3 sierpnia 2014

Rozdział XXVII

Siłę marzeń szukajcie na dole ;)

Komentujesz = dzięki temu mam wenę i przepełnia mnie ogromne szczęście = nowe pomysły = lepszy rozdział.

Zachęcam do zadawania pytań: http://ask.fm/Amy25082


******


Było za cicho… Nie wiedziałam, że będzie się nad tym tak długo zastanawiała. Miała wątpliwości, to było pewne, ale dlaczego tak zwodziła Ediego? Jeżeli go nie chciała lub co gorsza miała zastrzeżenia, po co pozwoliła mu robić sobie nadzieję? Nie rozumiałam tego i pewnie nigdy nie zrozumiem…
Po paru minutach nareszcie się odezwała:
   - Co zrobiłeś? – Ann zauważyła niezrozumiałą minę Boba, lecz ciągnęła dalej. – Jeżeli mam zastanowić się nad nami, muszę wiedzieć, co takiego zrobiłeś. Co zmusiło cię do tego, aby mnie zostawić? Jak mogłeś mi nic nie powiedzieć?! Przeszlibyśmy przez to razem! – krzyknęła.
   - Nie, nie przeszlibyśmy przez to razem. To nie jest nic dobrego, jeżeli brałabyś w tym udział, to wmieszałbym cię w pewną sprawę, w której z pewnością nie chciałabyś uczestniczyć. Robię wszystko, aby cię chronić, więc proszę, nie proś mnie, abym ci wszystko powiedział… Znienawidzisz mnie, jeśli ci powiem.
   - Możliwe… nie będę rozważać tak ważnej decyzji, jeżeli nic o tobie nie wiem. Eddy powiedziałby mi prawdę, bo mu na mnie zależy. Nieważne, jaka byłaby prawda! Nie wracaj już więcej! – krzyczała, a on stał przy niej, patrząc jej w oczy. Nie wiedziałam już, co myśleć. Zastanawiało mnie tylko, co takiego zrobił? Czemu nie chciał jej powiedzieć, czegoś tak ważnego?
   Znów nastała cisza. Stałam, patrząc na rozwijającą się sytuację. Widziałam, jak Bob przygarnia ją do siebie. Nie chciałam, aby potem płakała przez niego. Jeżeli teraz od niego nie ucieknie, to już nigdy Eddy jej nie wybaczy. Najpierw ciężko przyjął dziecko… Teraz mógł nie znieść odrzucenia, które mogło nastąpić. Na początku nie wierzyłam w to, ponieważ oni byli dla siebie stworzeni, lecz jeżeli Ann w tej chwili ulegnie, to już nigdy nie odzyska zaufania Ediego.
   - Dobra, powiem ci. Wiem, że wcześniej byłem okrutny i ironiczny, ale ta sprawa mnie zmieniła. Brałem udział w akcji porwania Alex. Byłem szefem. Miałem wspólników, tego staruszka, którego przekupiłem, Eryka i Angelinę, która mnie do tego namówiła. Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia. Chciałem ją zranić, ponieważ zrobiła krzywdę Angelinie, ale potem przekonałem się, że niesłusznie postąpiłem. Doszedłem do prawdy. Nic jej nie zrobiła, przecież nie jechała z nią motorem. Przepraszam, że uwierzyłem Angelinie, ale ona jest moją dalszą kuzynką. Moją jedyną rodziną…
   - Chciałeś skrzywdzić moją przyjaciółkę! Tego ci nigdy nie wybaczę! – przerwała mu.
Już nic więcej nie słuchałam. Nie byłam w stanie. Szybko wyszłam z domu. W tym momencie nie chciałam nikogo widzieć. Miałam na dziś dość informacji… Wsiadłam do samochodu, z zamiarem udania się do Dominica. On mi pomoże.
    Wiem, że źle postąpiłam, zostawiając Ann z Bobem, ale nie mogłam wysłuchiwać tych bezsensownych tłumaczeń. Nie wiedział, jak się bałam, przebywając w tamtym okrutnym miejscu. Nie znałam go, on mnie nie znał! Nie rozumiem, dlaczego Angelina kazała mu mnie porwać. Co chciała tym osiągnąć?! Nigdy jej nie wybaczę. Nikomu, kto brał w tym udział. Nie mam już sił na wysłuchiwanie tłumaczeń, które nic nie wniosą, tylko pogorszą sytuację. Nie miałam czasu więcej rozmyślać, ponieważ właśnie dojechałam na miejsce.
   Weszłam do jego pokoju. Widziałam, jak rozmawia z Eddym, niestety musiałam to przerwać.
   - Eddy, jedź do mojego domu, musisz coś zobaczyć. Ann musi podjąć pewną decyzję, dlatego porozmawiaj z nią. – Gdy usłyszał imię mojej przyjaciółki, od razu wstał i pobiegł w stronę wyjścia ze szpitala.
   Stałam tak parę minut, w końcu Dominic nie wytrzymał i wstał. Chwiejnym krokiem podszedł do mnie, ujmując moją twarz w dłonie.
   - Co się stało? Kochanie, przede mną niczego nie ukryjesz – rzekł.
   - Nie mam już siły. - Przytuliłam się do niego. – Właśnie się dowiedziałam o czymś bardzo złym i podstępnym, ale to nieważne. Jak się czujesz? Nie powinieneś wstawać z łóżka, lekarz mówił…
   - Wiem, co mówił lekarz, ale to nie oznacza, że muszę żyć jak kaleka. Wyleczę się i będzie wszystko w porządku, wtedy będę mógł cię zabrać na normalną i romantyczną kolację, ale teraz musisz mi powiedzieć prawdę.
Westchnęłam, ale wiedziałam, że w końcu będę musiała mu o tym powiedzieć. Nie miałam pojęcia, jak zacząć, lecz po kilku minutach zaczęłam mu opowiadać całą historię od początku do końca…



+ Niespodzianka! :D
Siła marzeń

Paryż to stolica Francji, którą co roku odwiedzają miliony turystów. To państwo jedyne w swoim rodzaju. W tej stolicy znajduje się wieża Eiffla, która jest najwyższa pod względem wielkości w tym kraju. Panuje w nim łagodny klimat, który sprzyja roślinom. To właśnie to państwo zamieszkuje dwudziestoczteroletnia Madeleine, która spełnia się jako modelka. 
Nie sądziła, że trzy lata temu wyślę w końcu zgłoszenie do agencji, jednak po dość długim czasie zastanawiania wysłała go.  Dwa tygodnie później dziewczyna otrzymała list z potwierdzeniem oraz chęcią spotkania. Spotkała się z  Catherine – skauta (poszukiwacz nowych twarzy do agencji modelek).  Przyjęli ją, ponieważ okazała się bardzo uparta, a do tego miała ogromny talent i Cath – tak w myślach nazwała ją Madeleine – musiała ją zatrudnić. Do tej pory dziewczyna miło wspominała ten dzień, w którym otrzymała list. Najwięcej czasu spędza na pracy przed obiektywem, ale czasem także chodzi po wybiegu. Kocha swoją pracę i nie zamierzała z niej zrezygnować. Pracuje dla najlepszych projektantów, fotografów na świecie, dlatego musiała wiele razy wyjeżdżać ze swojego kraju.  Z jednej strony cieszyła się, że może poznawać inne tradycje, miasta, które w dzieciństwie pragnęła zwiedzić  - choć w wielu przypadkach nie miała czasu na zwiedzanie - lecz z drugiej strony denerwowało ją ciągłe przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Czasem chciała rzucić wszystko w cholerę i znaleźć sobie inną pracę, ale wtedy byłaby tylko swoim cieniem… Nie spełniałaby się zawodowo, tak, jak zawsze chciała. Męczyło ją to, ale nie aż tak, by skończyć z modelingiem, zbyt dużo pracy włożyła w to, żeby wspiąć się tak wysoko.
Madeleine była wysoką szatynką o czekoladowych oczach. Mężczyźni lgnęli do niej, jak rzep do psiego ogona, ale ona nie szukała przygód. Gdy stała się bogata chłopaki zaczęli się za nią oglądać, a to tylko dlatego, że nie była już biedną dziewczyną… Po pewnym czasie pojęła, że wszystkim chodzi tylko o pieniądze, jednak miała w swoim krótkim życiu jeden poważny związek, o który naprawdę warto było walczyć. Chodzili ze sobą trzy lata. Ich kłótnie dotyczyły zazwyczaj pracy dziewczyny. Szatynka miała serdecznie dość ciągłego narzekania na to, że nie ma jej w domu. Pewnego wieczoru chłopak nie wytrzymał napięcia, spakował się i wyszedł. Od tego czasu już go nie widziała. Pisała do niego, dzwoniła, ale nic z tego. Nie chciał jej widzieć, a ona bardzo za nim tęskniła. Teraz dałaby wszystko, by powrócił. Minął rok odkąd zerwali, ale jej uczucia nadal się nie zmieniły. Nie potrafiła już spojrzeć na innego mężczyznę, tak, jak na Jérémiego. Czasem zdarzało jej się wyszukiwać go wzrokiem wśród tłumu, jednak gdy tylko zobaczyła podobnego mężczyznę jej złudzenia natychmiast się rozwiewały. Przyzwyczaiła się do ciągłych rozczarowań, ale nie potrafiła zaprzestać „poszukiwań”. Cały pokój Madeleine tonął w zdjęciach, na których widniał Jérémy. Co wieczór płakała, żałując  swoich słów. Z dnia na dzień tęskniła za nim coraz bardziej i nie wiedziała, jak ma go odzyskać…
                    Madeleine, jak co dzień  poświęcała kilka godzin na przygotowanie się do zdjęć na okładkę do popularnych, ważnych magazynów w Paryżu. Od paru dni mogła choć trochę odetchnąć. Nie wyjeżdżała, jak na razie ze swojego miasta i chciała, aby tak zostało przynajmniej przez kilka dni. W tym tygodniu pracowała na okładkę Glamour. Szatynka kochała obiektyw i nie mogła się z nim rozstać. Była wprost stworzona do tej pracy. Uśmiechała się, bawiła przed kamerą. Pewność siebie biła od niej na kilometr. Fotograf właśnie doradzał dziewczynie, w jakiej pozie ma się ustawić, gdy, jak burza wszedł do agencji dyrektor, prosząc fotomodelkę, aby udała się wraz z nim do gabinetu. Lekko wystraszona dziewczyna ruszyła do pokoju, szykując się na najgorsze.
Szef uśmiechnął się do niej wieśniacko, prześlizgując wzrokiem po jej sylwetce, zatrzymując dłużej wzrok na dużych i jędrnych piersiach kobiety. Madeleine prychnęła, domyślając się o co mu chodzi. Szukała drogi ucieczki od mężczyzny, lecz jedyne drzwi prowadzące do wyjścia zastawił Gérald. Szatynce coraz bardziej nie podobała się sytuacja, w której niestety się znalazła. Nigdy nie podejrzewałaby o to swojego szefa… Nawet nie zdawała sobie sprawy co mężczyzna zaraz chciał jej powiedzieć… Madeleine wierzyła, że to tylko jakiś głupi i kiepski żart. Coraz bardziej się go bała. Właśnie myślała nad wyskoczeniem z okna, gdy Gérald się odezwał.
   - Mam na ciebie ochotę, więc jeśli chcesz zachować posadę  będziesz musiała się ze mną przespać – rzekł spokojnym, a zarazem chytrym głosem. Oszołomiona dziewczyna patrzyła się na niego przerażonymi oczyma, nie dowierzając w ani jedno słowo. Tyle lat zajęło jej wzniesienie się na szczyt w tej karierze. Fotografowie, projektanci z całego świata rozchwytywali ją, a teraz to wszystko miało zostać jej odebrane, chyba że... Zniesmaczona odrzuciła tę myśl. Nie było innej opcji niż zrezygnować z jej ukochanej pracy. Zdawała sobie sprawę, że była bardzo sławna i miała cichą nadzieję, że przyjmą ją w innej agencji, jednak ta w Paryżu okazała się najlepsza... Szef patrzył na nią chciwie, domagając się odpowiedzi. Nie spodziewała się tego po nim i chyba nie ona jedna. Teraz rozumiała, dlaczego  inne dziewczyny po wyjściu z jego gabinetu płakały, opowiadając wszystkim niestworzone historie o Géraldzie, lecz nikt im nie uwierzył... Udawał miłego w towarzystwie, jednak skrycie zaspokajał swoje potrzeby strasząc dziewczyny, które bywały młodsze od niej. Niektóre z pewnością poddały się mu, ale ona tego nie zrobi. Będzie walczyć do końca.
   - Nie zgadzam się na to. Właśnie złożył mi pan niemoralną propozycję i zgłoszę tą sprawę do sądu. Zniszczę pana - rzekła spokojnie, choć w środku trzęsła się ze strachu. Nie mogła tego tak zostawić. W głębi duszy czuła, że postąpiła dobrze. Za dużo już dziewczyn wycierpiało przez tego mężczyznę. W końcu ktoś musiał położyć temu kres.
   - Jesteś tylko nieporadną, wystraszoną lalunią. Znalazły się takie same panienki, jak ty, ale źle się to skończyło, więc nie strasz mnie, bo ja znam te wasze gierki. Nawet nie ruszycie palcem, aby coś z tym zrobić - powiedział z ohydnym uśmiechem na twarzy. Zbliżył się do dziewczyny, oblizując obleśnie wargi. Ktoś zapukał do drzwi. Gerald nic sobie z tego nie robił, wręcz przeciwnie coraz bardziej się do niej zbliżał. Odetchnęła z ulgą, gdy pukanie rozległo się ponownie, a wściekły mężczyzna wpuścił nieproszonego gościa. Uspokojona szepnęła do Geralda:
   - Nie wie pan do czego jestem zdolna. - Uśmiechnęła się triumfalnie, widząc jego rozjuszoną minę. Wyszła trzaskając drzwiami, nie patrząc na zdezorientowaną minę gościa. Wzięła w ręce swoje rzeczy, po czym udała się do wyjścia. Po drodze zatrzymał ją fotograf każąc natychmiast wrócić do pracy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ze smutkiem w oczach, mówiąc:
   - Przepraszam, ale już tu nie pracuję - powiedziała, a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Wszystko zaczynało się walić. Na początku zerwała ze swoim ukochanym, który naprawdę był dla niej ogromnie ważny, a teraz musiała rozstać się ze swoją wymarzoną pracą i nie wiedziała na jak długo...
Wyszła z agencji, udając się do tajnego klubu. Chciała choć na chwilę zapomnieć o tym przykrym incydencie. Od dawna nie imprezowała, jak normalne dziewczyny w jej wieku, choć często bywała w tym lokalu siedząc i patrząc się pustym wzrokiem w roześmiane pary. Tym razem miało być inaczej. Chciała się zabawić, odprężyć, nie myśleć o konsekwencjach, chociaż ten jeden raz. Raz za razem oglądała się dyskretnie na boki, aby sprawdzić czy żaden z dziennikarzy ją nie śledzi.
Weszła do środka. Nikt nawet na nią nie spojrzał. Ludzie już przyzwyczaili się do widoku modelki w tym klubie, a tylko nie liczni o nim wiedzieli, dlatego nikt nie zaczynał wrzeszczeć prosząc o autograf, jak to często bywało, np. w restauracjach.  Usiadła spokojnie obok baru, zamawiając mocnego drinka.
Po sześciu kolejkach miała już dosyć alkoholu. Wyszła z wprawy. Kiedyś piła o wiele więcej i wytrzymywała przynajmniej do północy, a teraz się chwiała. Stawiała małe kroki w stronę parkietu. Zaraz przy niej pojawił się przystojny blondyn, który zaprosił ją do tańca. Przynajmniej wydawało jej się, że był przystojny i bardzo podobny do Jérémiego, ale nie potrafiła tego lepiej ocenić, ponieważ miała lekkie mroczki przed oczami. Starała się utrzymać  pionową postawę ciała i nawet dobrze wychodziło to dziewczynie. Kręciła kusząco biodrami zachęcając mężczyznę do śmielszych kroków. Nie zdawała sobie sprawy co robi, chciała tylko o wszystkim zapomnieć, zabawić się. Nic ją nie obchodziło. Pragnęła tylko pozbyć się uczucia samotności...
Chłopak zachęcony ponętnymi ruchami Madeleine podszedł nieco bliżej. Szatynka owinęła mu nogę na biodrze, a następnie on zaczął ją gładzić. Dziewczyna przygryzła wargę z rozkoszy. W końcu nie wytrzymał i pocałował ją, sadząc na najbliższym stoliku. Madeleine zdając sobie sprawę z tego co zrobiła odepchnęła go, jednak bezskutecznie. Ilość wypitego trunku w niczym jej nie pomagała, a tylko pogarszała sytuacje. Nie miała siły już nawet na lekkie szarpnięcia. Usta mężczyzny łapczywie wpijały się w szyję Madeleine. Nie mogła sobie wybaczyć swojej niesubordynacji. Szeptała, aby tego nie robił, ale on jej nie słuchał zajęty ściąganiem z niej sukienki, lecz do tego momentu nie nastąpiło, ponieważ dostał pięścią w twarz. Zaskoczony mężczyzna rzucił blondynowi nieprzyjemne spojrzenie, po czym ruszył ku innej dziewczynie, która zerkała na niego zalotnie.
Wybawiciel Madeleine westchnął cicho, podnosząc słaniającą się dziewczynę na ręce. Uniosła ciężkie powieki, nie dowierzając w to co zobaczyła.
   - Jérémy? - szepnęła, myśląc, że to tylko złudzenie. Po chwili odpłynęła...
   - Czemu ty zawsze musisz pakować się w kłopoty? - zapytał cicho z lekkim uśmiechem. Jego kochana Madeleine wróciła...
           Szatynka obudziła się z ogromnym bólem głowy. Wstała nie mogąc przypomnieć sobie wydarzeń z poprzedniego dnia. Poczuła zapach kawy roznoszący się po całym domu. Z zaciekawieniem ruszyła do kuchni, skąd dochodził delikatny aromat. Stanęła, jak wryta ujrzawszy Jérémiego, który nalewał do kubków zbawiennego napoju. Madelaine podskoczyła z radości. Podbiegła do niego wtulając się w jego ramiona. Zaskoczony blondyn przygarnął ją do siebie jeszcze bardziej, wcześniej odstawiwszy czajnik. Szatynka ściskała go mocno za szyję, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Od roku marzyła, aby Jérémy wrócił, a teraz to nastąpiło. Nie przejmowała się już bólem w skroniach. Miała jego i teraz nie zamierzała niczego zniszczyć.
   - Musimy porozmawiać - powiedział z powagą, muskając wierzchem dłoni policzek dziewczyny. Madeleine oderwała się od niego ze zdziwieniem. - O nas, a także o wczorajszych wydarzeniach - dodał na co szatynka przytaknęła. Usiedli na kanapie, a mężczyzna od razu przeszedł do rzeczy wyjaśniając pokrótce kolejność zdarzeń z imprezy.
          Dziewczyna była w szoku. Nie spodziewała się po sobie takiego zachowania... Zachowała się, jak... Nie mogła nawet o tym myśleć . Po raz drugi ktoś ją uratował przed gwałtem. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach, gdy pomyślała co mogło się stać. Zszokowany Jérémy przytulił ją, cicho uspokajając. Po kilkunastu minutach Madeleine doszła do siebie.
   - Chcę ci coś powiedzieć. Wczoraj zrezygnowałam z pracy - szepnęła łamiącym się głosem, po czym ciągnęła dalej. - Mój szef chciał się do mnie dobrać (...).
          Wściekły mężczyzna wyszedł trzaskając drzwiami z domu Madeleine. Nie słuchał wrzasków dziewczyny, która mówiła mu, aby się tym nie przejmował... Ruszył pewnym krokiem ku agencji, w której pracowała szatynka, a nie musiał długo iść, ponieważ budynek ten znajdował się niedaleko od domu Madeleine.
          Wszedł do gabinetu Géralda. Zdezorientowany mężczyzna kazał natychmiast wyjść niechcianemu gościowi, jednak ten podszedł do niego, okładając pięściami. Wystraszony Gérald krzyczał, aby sobie poszedł, ale Jérémy nie słuchał. W końcu po kilku minutach odsunął się od poszkodowanego.
   - Zostaw Madeleine w spokoju, bo jeśli coś jej zrobisz to czeka cię gorszy los - rzekł na odchodnym. Zdenerwowany mężczyzna podniósł się z ziemi trzęsąc się, jak galareta. Bał się tego faceta i nie zamierzał wchodzić mu w drogę.
          Szatynka czekała z wielka niecierpliwością na Jérémiego. Bała się, że uderzy Géralda, a chciała zemścić się po swojemu... Cholernie tęskniła za Jérémy, ale nie znosiła, gdy zachowywał się tak bezmyślnie, jak teraz. Przez cały czas kiedy chodzili ze sobą Jérémy wpadał we wściekłość, gdy zobaczył, że inny mężczyzna patrzy na nią lub ona na niego, choćby przez chwilę. Był okropnie zazdrosny i na początku pochlebiało jej to, ale z czasem przestało to robić na niej wrażenie. Nie potrafiła zrozumieć  dlaczego jest wobec niej taki zaborczy... Kochała go, ale teraz to wszystko wymykało jej się z rąk.
Wreszcie wszedł do domu. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, jednak jej wzrok skierował się na ręce, które były całe we krwi. Madeleine zasłoniła dłonią usta, nie wierząc własnym oczom.
   - Wygrałem z nim. Już nie będzie cię niepokoił - powiedział z satysfakcją. - Nie chce, abyś szukała nowych agencji. Znajdę ci lekką pracę, która nie będzie wymagała wyjazdów.
   - Znów chcesz mnie sobie podporządkować? Nie zmienię pracy już powtarzałam ci to milion razy - krzyknęła. Jérémy walnął pięścią w stół, strasząc przy tej czynności dziewczynę.
   - Ty się mnie boisz? - zapytał z bólem w oczach. Widząc zmieszanie na twarzy szatynki ciągnął dalej. - Boisz się  mnie- powtarzał zdesperowany. Chciał do niej podejść, ale dziewczyna odruchowo się odsunęła. - Nie będę ci juz nigdy więcej "zagrażał". Wyszedł, wcześniej spoglądając po raz ostatni na Madeleine.
   - Nie, nie, nie... Proszę Jérémy. Wracaj! - wyszeptała, a łzy spływały jej po policzku. Niestety tego już mężczyzna nie zdołał usłyszeć.
Dziewczyna myślała, że będzie walczył o ich związek, ale się myliła. Najwidoczniej jej nie kochał... Westchnęła cicho marząc, aby to tylko okazało się głupim koszmarem.

Kilkanaście lat później...

Madeleine miała czwórkę już dorosłych dzieci oraz męża, który troszczył się o swoje pociechy, jak tylko potrafił.
Po wydarzeniach z Jérémy nie zrezygnowała ze swojej kariery, jednak nie była pewna swojej decyzji sprzed lat. Była szczęśliwa, jednak nie tak, jak wtedy, kiedy była z nim. Można powiedzieć, że nigdy nie zaznała pełni szczęścia przy boku innego mężczyzny... Pozwała Géralda o niemoralne propozycje oraz o gwałt na nieletnich dziewczynach. Wygrała sprawę z czego była niezmiernie zadowolona.
Jérémy zadręczał się myślą, iż Madeleine nie dowiedziała się o jego uczuciach... Nie dawno został zapytany przez małego chłopca, czy był kiedyś zakochany w jednej kobiecie, na co odpowiedział:
   - Byłem zakochany w tej samej kobiecie przez prawie sześćdziesiąt lat. Szkoda tylko, że się o tym nie dowiedziała...
Został sam, nie ożenił się. Wiedział wszystko o ukochanej dzięki gazetom. Mimo że czasami zamartwiał się o nią, wiedział, że z nim nie byłaby tak szczęśliwa, jak z jej obecnym partnerem.


******

Jak widać wróciłam i z okazji pierwszej rocznicy bloga napisałam dla Was niespodziankę! Oczywiście urodziny bloga będą dopiero dwunastego, ale postanowiłam, że niespodziankę opublikuję wraz z rozdziałem, a nie chciałam przedłużać, bo i tak już czekacie miesiąc na nowy rozdział... Chciałam to Wam też  wynagrodzić, tyle czekaliście na następny rozdział :D. I od razu powiem, że opowiadanie "Uwierz w miłość" powinno się zakończyć czternastego września, ale co z następnym opowiadaniem? Nie wiem... Myślałam też nad tym, aby sobie zrobić krótką przerwę od bloga po tym opowiadaniu... Jeszcze nie wiem co zrobię, bo w sumie mam już kilka rozdziałów nowego opowiadania, ale już teraz się trochę zmuszam do pisania... Decyzję powinnam podjąć już we wrześniu, to jeszcze dam znać :D.
Niespodziankę dedykuję wszystkim, którzy czytają! Dziękuję!
Dziękuję również za tak dużą liczbę wyświetleń oraz dużą liczbę obserwatorów! Nie spodziewałam się, że komuś może spodobać się mój pomysł. Jesteście wspaniali!
Dodam jeszcze, że niespodzianka jest o wiele lepsza od rozdziału, a wy, jak sądzicie? Pisałam ją pięć dni, więc mam nadzieję, że Wam się spodoba, tak samo, jak mi :). I pisałam ją w lipcu, więc tak gdzieś teraz pisze. Wydaje mi się, że postępy są :D. Dobra już nie przedłużam ;p.
Życzę wszystkim miłego dnia!
+ Odświeżyłam zakładkę polecam.
+ Wszystkie blogi nadrobię!
+ Niestety niespodzianka, jak widzicie niesprawdzona. 

17 komentarzy:

  1. Hej jestem :D
    Rozdział na cóż krótki, ale u ciebie to norma kochanie :*
    Wiem że to kolejne ma być dłuższe więc nie narzekam.
    Ogólnie jest ładnie :)
    No i niespodzianka cudna, nie spodziewałam się jej takiej, w sumie to się nie zastanawiałam chyba jak to będzie wyglądać ale jest naprawdę ładnie :) Tylko szkoda, że oni nie byli na końcu razem, chociaż i tak mi się podoba :D
    Tak więc życzę weny i do następnego :)
    Rose x

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, podoba mi się, cieszę się że dodałaś niespodziankę, przez sześćdziesiąt lat kochał jedną kobietę, skarb, to rzadko się zdarza :D Życzę weny i czeka na nexta.
    the-streetangel.blogspot.com - zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze powiedziawszy wchodząc na bloga i widząc jak długą notkę napisałaś, byłam w szoku. Myślałam na początku, że rozdział jest taki długi! :D Nie mogłam w to uwierzyć no i okazało się oczywiście, że było by to zbyt piękne:D Ale mimo to cieszę się, bo widzę, że jednak potrafisz napisać coś długiego!:)

    Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że Bob uczestniczył w porwaniu. W ogóle Angelina nie jest zbyt normalna. Nie mam pojęcia czemu aż tak chciała się zemścić i co by jej to dało. Bob powinien ją jakoś odwieść od tego pomysłu, a nie pomagać. Zachował się głupio i kompletnie niezrozumiale dla mnie. A teraz przychodzi i myśli, że co?
    Najgorsze jednak jest w tym wszystkim to, że Ann była bardzo blisko wybaczenia mu. Zaczynała nawet mieć wątpliwości, co do uczucia do Edda. Mężczyzna jest prawie ideałem. Wybaczył jej wszystko, troszczy się o nią, jest całkowicie oddany i zakochany, a ona co? O mało nie uległa jakiemuś typowi spod ciemnej gwiazdy. Rozumiem, że stara miłość nie rdzewieje, ale trochę się na niej zawiodłam.

    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!:)
    A w wolnej chwili serdecznie zapraszam na nowy rozdział "Tajemnicy.. " Pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę nie rozumiem Angeliny.. Obwinia Alex o wszystko co się stało. Rozumiem, ze może mieć żal, naprawdę to rozumiem. Ale te dziewczyny były przyjaciółkami! A przyjaciółkom się wybacza, bo ma się do nich zaufanie i kocha się je jak własne siostry! Ale tutaj tego nie było. Angelina mści się, jakby Alex zabiła jej matkę. I to jest naprawdę nie do pojęcie!
    Ann musi podjąć ważną decyzję, ale na jej miejscu wybrałabym Eddiego. Ten chłopak od początku troszczył się o Ann. Jest nawet gotowy zaakceptować jej dziecko jako swoje! To swiadczy o tym, jak bardzo mu zależy!. Mam nadzieję, ze dziewczyna podejmie dobrą dla niej decyzję. :)

    Co do niespodzianki.. Modeling jest wspaniałym zawodem. Ale niesie ze sobą również ryzyko. Świat widzi tylko piękno modelki, a nie jej prawdziwą osobowość. A potem rodzą się takie sytuacje jak z szefem dziewczyny albo kolesiem z klubu.
    Ale napisane naprawdę świetnie. :)
    Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. A już myślałam, że ten rozdział taki długi. Trochę się przeraziłam, bo lubię Twoje krótkie opowiadania. Przynajmniej nie ciągną się jak flaki z olejem. :)
    Nie wiem dlaczego Angelina się tak zachowuje, przecież przyjaźniły się. Ann musi podjąć decyzję. A podejmowanie takich decyzji nie jest łatwe.
    Niespodzianka jest niesamowita!
    Czekam na więcej i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja podobnie jak niektórzy stąd myślałam na początku że to rozdział jest taki długi ;D
    Niespodzianka jest wspaniała :D Kochać jedną kobietę przez tyle lat... Rzadkość w tych czasach.
    Przepraszam, ale nie będę się rozpisywała, ponieważ pakuję się i wyjeżdżam... Mam nadzieję, że zrozumiesz ;)
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Coś dłuższego :) Powiem Ci, że mile mnie zaskoczyłaś. W ogóle ten rozdział był... jej. Jeszcze się nie mogę pozbierać. Kończę ten bezsensowny komentarza. Podobało mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm... brak słów :) I rozdział i "niespodzianka" są super. No po prostu brakuje słów.
    To może ja już się zamknę i sobie pójdę :) Oczywiście wrócę na następny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  9. No, powiem szczerze, że Boba nie łączyłam z porwaniem. Nieźle. Rozdział ciekawy, ale krótki. I jeszcze ta niespodzianka! :3 Super ^^
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Super , super ŚWIETNY a Niespodzianka cudowna , moglabys dodawac taka co miesiac ( smiech)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej !
    Przepraszam, że tak późno no, ale jakoś nie mogłam zabrać się za pisanie komentarzy. Dlatego rozdział przeczytałam już dawno, a komentuję dopiero teraz.
    Tak więc Ann odkryła przyczynę rozstania się jej i Boba i powiem szczerze ja po takim czymś nigdy bym nie wybaczyła chłopakowi. Dlatego nie wiem nad czym dziewczyna się zastanawia. Faktycznie może Bob był jej bliski i jest z nim w ciąży, ale Eddy jest jej jeszcze bliższy i chce wychowywać nie swoje dziecko !
    Dominic bardzo kocha Alex, więc mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje i będą mogli wrócić razem do domu.
    Niespodzianki jeszcze nie przeczytałam, ale zrobię to na pewno :-)
    Ściskam D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny świetny rozdział czekam na następny :))
    zapraszam do mnie http://invisible-zaynmalik.blogspot.com/ ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spamy proszę zostawiać w odpowiedniej zakładce.

      Usuń
  13. Rozdział cudowny tak samo jak i niespodzianka ! *.* Czekam na następna część i mam nadzieję że pojawi się ona niebawem c:
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajna, urocza miniaturka :)
    Restiss

    OdpowiedzUsuń
  15. O MÓJ BOŻE!
    Rozdział świetny. Wstrząsająca wiadomość dla dziewczyn. Jak Bob mógł? A ten jego powód wydaje się taki płytki i bezsensowny. Jak na faceta, to strasznie uległy jest. Kuzyneczka coś powiedziała, a on to od razu zrobił. Mam nadzieję, że Ann mu nie wybaczy i nie zostawi Eddiego.

    Miniaturka genialna i jeszcze raz genialna. Strasznie mi się podobała, a na koniec nawet uroniłam parę łezek. :)
    Musisz więcej takich genialnych rzeczy pisać.
    Pozdrawiam serdecznie i weny!
    [pat-czyli-ognistowlosa]

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejka,
    najpierw zacznę o rozdziale. Zaskoczyłaś mnie z tymi informacjami. Nie sądziłam, że Bob może być do tego zdolny i tylko dlatego, że Angelika opowiedziała kłamstwa. Na zdrowy rozsądek nikt by tak nie postąpił, a on jednak to zrobił. Albo był tak wpatrzony w kuzynkę, albo zaślepiała go nienawiść. Tylko do kogo? Przecież nie znał Alex. Może tu chodziło bardziej o Dominica. Ciężko stwierdzić. Nie dziwi mnie reakcja Alex. Jednak nie potrafię zrozumieć Ann, nie wiem nad czym ona chce się zastanawiać. Po takich czynach nic by nie było w stanie wybaczyć takiego postępowania.

    Co do niespodzianki. OCH była wspaniała. Niesamowita historia niespełnionej miłości. Ale niestety takie też zdarzają się w rzeczywistości. Było mi strasznie żal tych dwojga. Prawdziwa miłość, jednak to nasze decyzje decydują czy będzie trwać czy zostanie zapomniana. Tu niestety zadecydowało wiele czynniku, a w efekcie wszystko się skończyło. Smutne, ale zarazem piękne.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za wszystkie komentarze, to dużo dla mnie znaczy :)