"Problem ze świadomością polega na tym, że twoja
przeszłość zawsze żyje gdzieś w tobie. Jeśli zapędzisz psa
do kąta i przestraszysz go, to wyjdzie z niego wilk
i cię pogryzie."
Jonathan Carroll
Na
drugi dzień Andrew ponownie udał się do rezydencji swojego kuzyna, aby po raz
kolejny spróbować przemówić mu do rozumu. Dzielił wielkie nadzieje na to, że
tym razem mu się powiedzie i wybije chłopakowi Laurę z głowy.
Drzwi
otworzyła mu Beatrice, która zaprosiła go do środka, uśmiechając się chytrze —
jak wydawało się mężczyźnie. Natychmiast o tym zapomniał, gdyż myśli zaprzątała
mu poważna rozmowa, którą za musiał przeprowadzić z Arthurem.
— Przemyślałem sobie wszystko... —
powiedział Arthur, pojawiając się w pokoju. — Doszedłem do wniosku, że masz rację i
naprawdę coś czuję do Laury — skłamał, nie patrząc kuzynowi w oczy. Mówienie
Andrew rzeczach, które nie były zgodne z prawdą, przychodziły mu z wielkim
trudem, a myśl o tym, że musi kłamać przyprawiała go o zawrót głowy. To małe
kłamstwo sprawiło, że poczuł lekki ból, ale nie mógł zaprzestać swoich działań.
Sam nie wiedział, dlaczego aż tak bardzo zależało mu na przespanie się z tą
dziewczyną... Może dlatego, że nigdy żadna mu nie odmówiła, była piękna, drobna
i niewinna? Była dla niego ideałem, wyzwaniem, które za wszelką cenę chciał
podjąć, nie bacząc na konsekwencje.
Andrew
był bardzo zdziwiony postawą kuzyna, ale i szczęśliwy, ponieważ to zupełnie
zmieniało postać rzeczy... Arthur się zakochał i Andrew był pewien, że nie
zrani osoby, którą darzy uczuciem. Nie podejrzewał nawet mężczyzny o kłamstwo,
dlatego że nigdy nic przed sobą nie ukrywali, a przede wszystkim nie okłamywali
siebie nawzajem. Był zbyt zaślepiony szczęściem, aby dostrzec skruszoną minę
przyjaciela oraz jego wzrok, który specjalnie starał się omijać jego.
***
Dziewczyny
rozmawiały na całkowicie neutralne tematy, jednak ich ciekowość zaczęła
nabierać szybszego tempa... Laura zaczęła opowiadać jej o mężczyźnie, którego
niedawno poznała, a już zaczynał ją denerwować samym swoim istnieniem. Nie
wiedziała, czym jest to spowodowane i potrzebowała się komuś z tego wyżalić...
Gdy Cassandra
usłyszała jego imię oraz skrócony opis wyglądu, była prawie pewna, że jest to
Arthur Washington. Znała tego człowieka bardzo dobrze i niestety wiedziała, jak
lubi spędzać swój wolny czas...
— Wiesz może kto to jest? — zapytała Laura —
Chyba mieszka tu niedaleko, patrząc na to, że dość często na niego wpadam... —
powiedziała, krzywiąc się lekko na samą myśl o swoich ukochanych szpilkach.
Niby przyrzekła sobie nie oceniać ,,książki po okładce", ale to okazało
się dla niej bardzo trudnym zadaniem...
— To Arthur Washington, który należy do
bardzo wpływowego, potężnego i bogatego rodu arystokratów — rzekła Cassandra po
dość długim czasie...
Cass
nie chciała okłamywać swojej jedynej, prawdziwej przyjaciółki, a teraz niestety
była już pewna na sto procent, że tą osobą jest Washington. Wiedziała, że
wyjawiając jej prawdę, postąpiła dobrze. Zawsze potępiała kłamstwa, nawet
te najdrobniejsze i nie miała najmniejszego zamiaru złamać swojego
postanowienia przez tak błahą rzecz.
Cassandra
bardzo nie chciała natknąć się na tego mężczyznę. Niestety Arthur należał do
jej przeszłości, o której pragnęła zapomnieć, ale ta nieustannie do niej
powracała.
Zszokowana
Laura patrzyła na przyjaciółkę, myśląc, że to jakiś kiepski żart. Niestety
zawiodła się, ponieważ jej mina świadczyła sama za siebie. Na twarzy Cassandry
widniało zrezygnowanie, troska, a także determinacja. Kobieta próbowała
przetrawić tę wiadomość... W duchu powtarzała sobie: — Cały czas mnie nękał,
ale może tak samo, jak ja, nie wiedział kim jestem... A
jeśli tak jest, mam nad nim przewagę i postaram się ją wykorzystać, jak
najlepiej — cały czas wmawiała sobie te słowa, pragnąc uwierzyć w to, że w
końcu uda jej się pojednać dwa zwaśnione rody. Matka nigdy nie chciała wyjawić
jej powodu ich wzajemnej nienawiści, a ją od zawsze to ciekawiło. Nie chciała
mieć z nikim sporów, a kłótnie, które powstały wiele, wiele lat temu wydawały
jej się teraz nieważne... Według niej nie można było przez tyle lat utrzymywać tak dużej nienawiści do siebie.Wierzyła w to, że uda się jej, a jeśli nie, to przynajmniej dowie się, kto lub co jest powodem tej kłótni.
— Jesteś pewna, że tą osobą jest Washington?
— Niestety tak... — potwierdziła Cass jej
najgorsze obawy. — Co się dzieje? — zapytała, widząc zawiedzioną minę blondynki.
— Nikomu o tym nie powiesz? Mogę ci zaufać?
— zapytała, na co Cassandra kiwnęła głową w potwierdzającym geście, po czym
złapała ją za dłoń, aby dodać jej otuchy.
— Ja również pochodzę z rodu arystokratów...
Mam na nazwisko Rodriguez i moja rodzina od wielu, wielu lat nienawidzi rodziny
Washingtonów...
— Żartujesz, prawda? — zapytała niedowierzająco.
— Niestety to prawda... Ja nie wiem,
dlaczego nasz ród tak się nienawidzi... Chciałabym to zmienić... Poznać go
trochę. Może nie jest aż taki zły? Może tak tylko się zachowuje? Moja matka
zawsze kłóciła się z jego rodzicami na bankietach... Żałuję że zawsze
wykręcałam się od nich na wszelkie możliwe sposoby. Teraz byśmy się znali.
— Rozumiem cię. Może i byście się znali, ale
od tej najgorszej strony. Teraz cię zaczepia, a wyobraź sobie, co
byłoby gdyby znał prawdę...
— Masz rację. Byłoby o wiele gorzej —
westchnęła. — Spróbuję się z nim zaprzyjaźnić. Nie wiem, czy to wyjdzie,
ponieważ jest naprawdę irytującą osobą, ale mam nadzieję, że podołam temu
zadaniu. Cass, bardzo ci dziękuje za tę rozmowę — powiedziała, uśmiechając się
delikatnie do dziewczyny.
— Nie masz za co dziękować, przecież ty
także pomogłabyś mi, gdybym była w trudnej sytuacji... — odpowiedziała,
odwzajemniając uśmiech. Po chwili zamienił się on w grymas, a było to
spowodowane niechcianymi wspomnieniami.
— Co się dzieje? — zapytała zmartwiona Laura.
— Nic... — odparła, lecz widząc karcący
wzrok dziewczyny, powiedziała — Chciałabym ci o wszystkim powiedzieć, ale...
Ale nie mogę się przedostać przez swoją wewnętrzną blokadę. — rzekła, a głos z
każdym kolejnym słowem coraz bardziej załamywał się jej. — Nikomu o tym nie mówiłam, bo najzwyczajniej
w świecie nie miałam takiej osoby. Nie jestem jeszcze przygotowana na taką
rozmowę, przepraszam.
— Nie masz za co przepraszać, to zrozumiałe.
Przez
resztę wieczoru rozmawiały o innych, błahych rzeczach.
******
Przepraszam za zwłokę, ale wcześniej nie miałam czasu na to, aby wstawić rozdział.
<3
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyrażenie opinii ;)
UsuńDługo mnie tutaj nie było, ale w końcu wakacje xD Teraz to niestety ich końcówka. Rozumiem, że Cass posiada w sobie ogromną blokadę, ale powinna się z czasem przełamać i opowiedzieć Laurze o tym. Będzie jej wtedy o wiele łatwiej :) Arthura to bym najchętniej powiesiła na suchej gałęzi... jak ja go nienawidzę... Żałuję, że Andrew przez swoje szczęście nie dostrzegł prawdziwych intencji tej mendy społecznej... Oby udało mu się pomóc Laurze ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam Lex May
Cudooo rozdział <3
OdpowiedzUsuńOh, jak Cass będzie tak wszystko w sobie gniezdzić, to prędzej jej wypadną włosy niż się uspokoi i nie będzie o tym myślec...
Arthur? O.o pozwól, że tego nie skomentuję, nie mam sił na niego -,-
Kolejny proszę o dłuższy bejbe! <3
O matko~ jakie to boskie~ kocham to~! XD
OdpowiedzUsuńDopiero co odkryłam tego bloga i oświadczam ci, iż będę czytała! Ale proszę cię abyś informowała mnie o nowych rozdziałach, gdyż jestem teraz na tel i nie mam jak zapisać tego linku xD
No nic... co do rozdziału jest BOSKI~!
Jak mam być szczera to Artur jest dziwny... chociaż spodobała mi się jego postać... nie wiem czemu haha xD wiem dziwna jestem a tem kom... lepiej nie mówić xD
Co do Cass... jej blokada mnie nie szokuje, ponieważ takie zachowanie jest naturalne, ale chce by wszystko opowiedziała Laurze... :)
No nic czekam na next~! :)
A no i powiadamiaj mnie na moim blogu: destory-me.blogspot.com
UsuńAlbo na g+ :)